Książka o. Martina SJ pt. Come Forth: The Promise of Jezus Greater Miracle (Wyjdź. Obietnica wielkiego cudu Jezusa) ukazała się 5 września i przedstawia jego interpretację słynnej sceny z Ewangelii św. Jana. Jak duchowny pisze w opublikowanym fragmencie, pierwotnie miał zamiar nadać książce tytuł Lazarus, Come Out! (Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!), ale doszedł do wniosku, że tytuł będzie odbierany jako „zawoalowany komentarz” do jego wcześniejszej książki Building a Bridge (Budowanie mostu), a tym samym „służyć jako okazja do złośliwych komentarzy lub odrywać uwagę od tej książki, która nie skupia się na osobach LGBTQ, ale na każdym”. Publikacja Builiding a Bridge wywołała krytykę z powodu jej prohomoseksualnego przesłania.

Choć o. Martin twierdzi, że książka Come Forth skierowana jest do każdego, to jednak pisze, że przesłanie „Wyjdź na zewnątrz” „jest szczególnie ważne dla osób LGBTQ. Wyjdź na zewnątrz oznacza akceptację, przyjęcie i pokochanie tego, kim jesteś, w szczególności swojej seksualności i sposobu, w jaki Bóg cię stworzył, oraz wyjawienie tej części siebie lub dzielenie się tą częścią siebie z innymi”. Wynika z tego zatem – jak stwierdził Michael Haynes z „Life Site News” – że o. Martin „bluźnierczo sugeruje, iż Bóg stwarza ludzi homoseksualistami”.

Tymczasem nauczanie Kościoła w kwestii homoseksualizmu jest jasne i jednoznaczne. W Liście do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych z 1986 r., jaki opublikowała Kongregacja Nauki Wiary, czytamy np.: „Należy natomiast sprecyzować, że szczególna skłonność osoby homoseksualnej, chociaż sama w sobie nie jest grzechem, stanowi jednak słabszą bądź silniejszą skłonność do postępowania złego z moralnego punktu widzenia. Z tego powodu sama skłonność musi być uważana za obiektywnie nieuporządkowaną”.

Tymczasem o. Martin twierdzi, że tzw. „coming out” to „często krytyczny krok dla osób LGBTQ, którym czasami mówi się albo otwarcie, albo ukradkowo, że nie powinny siebie akceptować. Albo że są błędem, są mniej wartościowe niż osoby heteroseksualne, albo mniej warte miłości i afektacji. Albo – co jest najgorsze ze wszystkiego – że Bóg ich nie kocha”.

Amerykański jezuita używa w swoim tekście standardowych już argumentów, że piętnowanie homoseksualizmu – zarówno poprzez „mówienie prawdy”, czyli zdaniem o. Martina „nienawistne i krzywdzące przesłania”, oraz prawa karzące praktyki homoseksualne – może prowadzić do „najostrzejszych prześladowań”. A z kolei „to wszystko może prowadzić wiele osób LGBTQ, w szczególności młodych, do odrzucenia istotnej części ich samych, popadnięcia w rozpacz, a nawet brania pod uwagę samobójstwa”.

Podając przykład samobójstwa amerykańskiego nastolatka, o. Martin uważa, że „Kościół musi być świadom prawdziwych skutków stygmatyzującego języka dotyczącego osób LGBTQ”. Jednocześnie twierdzi, że „Coming out, kiedykolwiek się dzieje, jest kluczowym krokiem zarówno w ich emocjonalnym dojrzewaniu i duchowym rozwoju. Jest oznaką zdrowej miłości siebie, co jest czasami wyzwaniem dla osób LGBTQ”.

Nie jest to pierwsza wypowiedź o. Martina, która wywołuje krytykę i sugeruje niezgodność jego poglądów z nauką Kościoła, choć sam twierdzi, że w niczym jej nie podważa. Można się zastanawiać, czy propagowane przez o. Martina „duszpasterstwo”, przy całej jego trosce o miłość bliźniego, faktycznie bierze „pod uwagę konieczność unikania u osób homoseksualnych bliższych okazji do grzechu” – jak pisze w cytowanym liście Kongregacja Nauki Wiary. Czy propagowanie przez o. Martina bluźnierczego poglądu, że Bóg „stworzył” takie osoby homoseksualnymi faktycznie pomaga uporać się im z grzesznymi skłonnościami?