Nie są to jednak wszystkie koszty. Do wydatków należy doliczyć również prawie dziewięć miliardów euro ze specjalnego funduszu przeznaczanego na zwalczanie przyczyn migracji.

Zgodnie z ustaleniami "szczytu migracyjnego" czyli porozumienia pomiędzy władzami federalnymi, landami i jednostkami samorządu terytorialnego, rząd federalny poniesie w tym roku koszty rzędu 28,6 mld EUR, podczas gdy kraje związkowe i władze lokalne dopłacą łącznie 19,6 mld EUR.

Na co konkretnie przeznaczane są tak ogromne środki? Najważniejsze pozycje obejmują wydatki na przyjmowanie uchodźców, zakwaterowanie oraz ich rejestrację. Kolejnymi są koszty edukacji szkolnej i pozaszkolnej, opłacenie opieki nad dziećmi i młodzieżą, a także inne wydatki socjalne.

Wsparcie państwa nie ogranicza się jednak wyłącznie do zapewnienia zakwaterowania, wyżywienia, kursów językowych oraz wypłacania pieniędzy. Osoby ubiegające się o azyl otrzymują często dodatkową pomoc od władz federalnych i lokalnych, która nie jest ujęta w wyżej wymienionych wydatkach celowych. Jest tak z uwagi na to, że wykracza ona daleko poza podstawowe potrzeby. Wiele samorządów landowych oraz lokalnych oferuje dodatkowe formy wsparcia migrantów ubiegających się o azyl w Niemczech.

Przykładem może być kraj związkowy Saksonia-Anhalt. Tam rada okręgowa małego i niezbyt zamożnego okręgu Saale, liczącego 185 tyś mieszkańców, przeznaczyła 33 275 EUR na finansowanie tak zwanych "dobrowolnych przewodników integracyjnych". Mają oni za zadanie wspierać uchodźców oraz osoby ubiegające się o azyl w czynnościach takich jak: znalezienie zakwaterowania, relokacja, wyposażenie mieszkania, komunikacja z właścicielem mieszkania. orientacja w miejscu zamieszkania, towarzyszenie w wizytach lekarskich, zakupy, spędzanie wolnego czasu, poszukiwanie staży lub praktyk zawodowych, łączenie rodzin, w sprawach związanych z biurokracją oraz uczestniczyć podczas rozpraw sądowych.

Osoby wykonujące powyższe zadania także są opłacane z budżetu, tak zwani "przewodnicy integracyjni" otrzymują co miesiąc stałą kwotę ryczałtową, dodatkowe stawki godzinowe za utratę zarobków, a ich koszty podróży są zwracane w wysokości 35 centów za kilometr.

Wśród niemieckiej opinii publicznej narasta irytacja. Ogromne środki są przeznaczane na migrantów, z których większość nie wykazuje chęci by integrować się z niemieckim społeczeństwem. Przeważająca część migrantów nie pracuje co budzi uzasadnione pytania celowość tak hojnego wsparcia. Ponad 48 miliardów EUR przeznaczane na osoby ubiegające się o azyl jest przecież sumą niebagatelną.

W przeliczeniu to około 212 mld PLN. Dla porównania, całkowity koszt Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO), którego wypłacenie Polsce tak zaciekle blokują niemieccy politycy wyliczony jest na łączną sumę wysokości158,5 mld PLN, z czego 106,9 mld PLN stanowią dotacje, a 51,6 mld PLN możemy pozyskać w formie pożyczek. Pieniądze z funduszu KPO mają za zadanie wzmocnić polską gospodarkę po kryzysie wywołanym pandemią. Fundusz ten ma być wypłacany na inwestycje przeprowadzone w latach 2020-2026, a spłata zaciągniętego zobowiązania kredytowego będzie ciążyła na naszym państwie przez kolejne 30 lat (do 2056r.)

Zobrazowując o jak gigantycznych pieniądzach tu mowa, dodam, że opłacanie przez Niemców pobytu migrantom to kwota, która stanowi 42% całego budżetu Polski z 2022 roku. Nie więc dziwnego, że w niemieckim społeczeństwie narasta niezadowolenie z tak prowadzonej polityki. Wyrazem dezaprobaty są niskie notowania poparcia dla koalicyjnego rządu Olafa Scholza, oraz wysokie notowania partii AfD i CDU. We wszystkich dostępnych sondażach koalicyjny rząd uzyskuje wynik mieszczący się w przedziale 20%-24% respondentów zadowolonych z funkcjonowania rządu. Nie koresponduje to z ilością mandatów parlamentarnych, którymi dysponuje ekipa kanclerza. Szeroka koalicja, na której czele stoi Olaf Scholz posiada 57% posłów, co gwarantuje im większość wystarczającą by rządzić. Jednak w demokracji najważniejszy jest głos suwerena. Ten natomiast, jak wskazują badania w zdecydowanej większości takiej koalicji nie popiera.

Szeroka koalicja wiąże się także z szerokim wsparciem medialnym. I wydaje się, że dlatego jeszcze istnieje. Pomimo krytyki politycy związani z koalicją rządzącą mogą liczyć na wsparcie większości mediów z uwagi na mnogość ugrupowań sprawujących władzę. Jeśli koalicję tworzą partie socjaldemokratyczne wspólnie z zielonymi i liberałami to żadne z mainstreamowych mediów reprezentujących te nurty światopoglądowe nie będzie krytyczne dla koalicji jako całości. Zatem przekaz jest zdominowany jedną narracją: "jest świetnie".

Nie ma w tym zakresie równowagi, ponieważ poglądy prawicowe nie są reprezentowane w mainstreamie w sposób zrównoważony, czyli w zakresie odpowiadającym ich reprezentacji społecznej. Jednak nawet najbardziej zaawansowane techniki manipulacji i lukrowanie gorzkiej rzeczywistości nie wytrzymuje konfrontacji z realnym życiem. Niemieckie społeczeństwo ubożeje. Inflacja, ceny energii, słabnąca gospodarka to tyko kilka czynników, z którymi mierzą się zwykli obywatele. Znacznie trudniejsza jest sytuacja seniorów. Emeryci, których jest około 22 mln stają się strukturalnie najbiedniejszą grupą społeczną. Diagnoza ta dotyczy szczególnie osób przechodzących na świadczenie w ostatnich latach, obecnie oraz w przyszłości. Emerytów dotykają nie tylko problemy natury ekonomicznej ale i społecznej. Samotność, wykluczenie, choroby to tylko kilka z nich. Stąd wspomniana wyżej irytacja dużej części społeczeństwa, związana z olbrzymimi środkami przeznaczanymi na migrantów w kontrze do pozostawionych w trudnej sytuacji niemieckich obywateli. Seniorom, których potrzeby są większe od tych jakie mają migranci żaden urząd nie opłaca "przewodników integracyjnych", a takie wsparcie jest im niezbędnie potrzebne. Poczucie niesprawiedliwości wzmacnia również fakt nierównego traktowania ekonomicznego. W Niemczech poziom wsparcia finansowego obecnego emeryta, który budował PKB kraju przez wiele dziesięcioleci jest podobny, a często niższy niż od środków jakie otrzymują ludzie, którzy nigdy nie pracowali, którzy przyjechali do tego kraju w sposób nielegalny, płacąc kilka tysięcy euro przemytnikom.

W 2016 roku, rok po wywołaniu kryzysu migracyjnego w Niemczech, na zarzuty nierównego traktowania migrantów i obywateli polityk Volker Kauder (CDU) odpowiedział w następujący sposób: "Nikt nie jest niczego pozbawiony, przez pomoc dla uchodźców". Nie wiemy, czy kiedy wypowiadał te słowa sam w to wierzył. Wiemy jednak, że z dzisiejszej perspektywy zdanie to było po prostu kłamstwem.

W obliczu stale rosnącej liczby uchodźców i migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu oraz olbrzymiej fali rzeczywistych uchodźców z Ukrainy przyjęcie wszystkich wydaje się być niemożliwe do udźwignięcia przez budżet. Wolfgang Krause (bezpartyjny), burmistrz Salzhausen w Dolnej Saksonii w wywiadzie medialnym zaapelował: "Przeciążone są gminy, nie możemy sobie już z tym poradzić". W związku z rosnącą liczbą osób ubiegających się o ochronę azylową, główną i permanentną kwestią do rozwiązania w przyszłości będą stale rosnące koszty utrzymania migrantów.

O skutkach społecznych polityki "otwartych drzwi" w pełnym wymiarze dowiemy się w przyszłości, jednak problemy, które pokazuje teraźniejszość dają już wystarczająco zatrważajacy obraz. To jest główna przyczyna chęci podzielenia się właśnie tymi problemami z krajami, które ich nie mają. Oczywiście w ramach szczytnej idei solidarności, niestety wymuszanej wysokimi karami.