– „W kulturze są wydarzenia dla Polaków święte. Do nich należy Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Problem jednak w tym, że tej polskości coraz mniej” – pisze Nykiel na łamach portalu wPolityce.pl.

Obcokrajowiec na czele jury i brak polskiej przewagi
Po raz pierwszy w historii na czele jury Konkursu Chopinowskiego stanął obcokrajowiec – Amerykanin Garrick Ohlsson, zwycięzca z 1970 roku. W obecnym składzie sędziowskim zasiada 16 jurorów, z których tylko czterech to Polacy. To – jak wskazuje autorka – fundamentalna zmiana tradycji, bo w przeszłości polscy pianiści zawsze stanowili większość.
– „Po raz pierwszy przewodniczącym jury nie jest Polak. W polskim konkursie monograficznym polskiego kompozytora Polacy nie stanowią większości!” – zauważa Nykiel.
Publicystka zastanawia się też, dlaczego pominięto Krystiana Zimermana, jednego z najwybitniejszych chopinistów w historii i laureata Konkursu sprzed 50 lat. – „To koszmarny despekt wobec Krystiana Zimermana i niewykorzystanie szansy. To wielki pianista i ogromny autorytet” – podkreśla cytowany w tekście prof. Marek Dyżewski, chopinista i były rektor Akademii Muzycznej we Wrocławiu.

Niemiecka wytwórnia zamiast polskich nagrań
Kolejnym zaskoczeniem jest fakt, że prawa do nagrań i wydania płyt laureatów ma niemiecka wytwórnia Deutsche Grammophon, a nie polskie instytucje fonograficzne. Autorka zwraca uwagę, że to nie tylko kwestia finansów, ale także wizerunku – zyski i prestiż płynące z nagrań zwycięzców trafiają poza granice Polski.
– „Dlaczego więc prawa do wydań płytowych laureatów ma niemiecka wytwórnia? Konkurs Chopinowski kosztował 19 milionów złotych, a powinien być wykorzystany do promocji Polski na wszelkich możliwych polach” – pisze Nykiel.

Brak polskich symboli i hymnów
Autorka podkreśla również, że z Konkursu zniknęły polskie symbole narodowe. W Filharmonii Narodowej nie ma flagi, popiersia Chopina ani żadnych elementów w barwach narodowych. Co więcej, koncert inauguracyjny nie rozpoczął się hymnem Polski.
– „Na tak zacnym konkursie orkiestra winna rozpoczynać wszystko hymnem. Dla podkreślenia wagi wydarzenia. Czy zatem wstydzimy się jednego z najpiękniejszych hymnów świata?” – cytuje Nykiel słowa jednego z muzyków, Piotra Iwickiego, który zwrócił uwagę na brak symboliki narodowej podczas inauguracji.
Publicystka przypomina też, że sam Chopin był głęboko przywiązany do polskości – w listach odrzucał pogląd, że artysta jest kosmopolitą, a jego muzyka była „modlitwą za utraconą ojczyznę”.

Warszawa nieprzygotowana na święto Chopina
Nykiel nie szczędzi też krytyki władzom stolicy. Wskazuje, że okolice Filharmonii Narodowej i Łazienek Królewskich – kluczowych miejsc związanych z Chopinem – znajdują się w chaosie remontowym.
– „Warszawa wygląda, jakby wciąż nie zdołała się odbudować po wojnie. Zerwany asfalt, porozrzucane barierki, rozkopane ulice i jeden wielki bałagan” – pisze. Według autorki, Rafał Trzaskowski i warszawski ratusz nie przygotowali miasta do przyjęcia gości z całego świata, co jest poważnym wizerunkowym błędem.

„Czy ktoś chce nam ukraść Konkurs Chopinowski?”
Zbierając te elementy – międzynarodowe jury, brak polskich akcentów, niemiecką wytwórnię i chaos organizacyjny – autorka stawia odważną tezę: Konkurs Chopinowski może być stopniowo przejmowany przez zewnętrzne środowiska.
– „Postępująca eliminacja Polaków z grona jurorskiego, całkowite usunięcie polskich symboli, oddanie praw niemieckiej wytwórni – to tylko wierzchołek góry lodowej. Niezwykle polskie wydarzenie zaczyna przeradzać się w kosmopolityczną imprezę świata zewnętrznego” – podsumowuje Nykiel.

Pełny tekst wraz ze zdjęciami - TUTAJ.