ZALEŻNOŚĆ

Miłość daje zawsze wolność tej drugiej osobie. Nie narzuca się, nie wymusza niczego. Będzie dalej kochać, nawet jeśli ta druga osoba odrzuci, nie zauważy, nie odwzajemni uczucia, a nawet gdy znienawidzi i zabije.

Dlatego jedną z cech prawdziwej miłości jest zależność. Zależność to przeciwieństwo kontrolowania i manipulacji. Kocham Cię tak, ze nie zmuszam Cię do niczego. Ufam Ci tak, że oddaje moje życie w Twoje ręce i możesz z nim zrobić co chcesz. A nawet jeśli mnie skrzywdzisz - i tak będę Cię kochał.

Właśnie tak kocha Jezus. Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że On doskonale wiedział o swojej męczeńskiej śmierci i o odrzuceniu ze strony Izraela. Nie dość, że wcale od niej nie ucieka od tego, co Go czeka, to Ewangeliści podkreślają jak bardzo Mu się spieszy, aby właśnie w ten tragiczny dla siebie sposób objawić całemu światu swoją miłość. Czyta nam się to lekko, a przecież w tych słowach, że Jezus zostanie "wydany", mieści się ogrom najbardziej wymyślnych i bestialskich tortur (duchowych i fizycznych), jakie tylko może wymyślić opętany przez diabła człowiek.

 POKORA

Miłość jest też pokorna. Nie chwali się, nie narzuca, nie obnosi ze swoim uczuciem. Gdy Jezus opowiada o swojej śmierci, robi to w tak dyskretny sposób, że nawet nie wskazuje winnych. Po prostu mówi "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie".

W języku biblijnym strona bierna (tzw. passivum divinum) jest używana celowo po to, aby podkreślić dyskretne i nieżądające rozgłosu działanie Boga. Dlatego słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii możemy przetłumaczyć jako "Syn człowieczy ODDA SIĘ w ręce ludzi". Niby prosty zabieg językowy, ale jak mocno rzuca to światło na to, jak kocha Bóg.

MOJE LĘKI

Jeśli Bóg tak kocha, że całkowicie oddaje się w ręce grzesznego, egoistycznego i niestałego w uczuciach człowieka, wiedząc na dodatek, że ta miłość zostanie zdeptana, a On sam będzie cierpiał - jakże małe wydaje się wtedy moje "ryzyko" złożenia swojego życia w Jego ręce.

Jego ręce to miłość czysta, która ma zero egoizmu, bo tylko daje. Nie ma w niej ani odrobiny złośliwości, chęci posiadania i kontrolowania. Jest stała i wierna. Nigdy się nie zmniejszy ani o ułamek procenta.

A ja wciąż nie ufam... I gdy swoimi małymi czy większymi podejmuję decyzje wiary i nawrócenia, czuję tak wielkie ryzyko i tak wielką dozę nieufności. A przecież to wszystko to fałszywe obrazy i diabelskie pokusy wykrzywiające rzeczywistość. Jeśli spojrzę na to obiektywnie - mam miliony dowodów na to, że nie mam się czego bać. To Bóg ma się czego bać, bo już przez to, że wyznaje mi swoją miłość, ryzykuje odrzuceniem i tym, że - jak mawiał św. Franciszek wstrząśnięty tą miłością - "Miłość nie jest kochana".

Pomyśl dziś o ryzyku jakie podejmuje Bóg, który codziennie chce dzielić z tobą swój czas, serce, uczucia, a Ty nie masz czasu, masz ważniejsze sprawy i przy pierwszej lepszej okazji odrzucasz tyle Jego wyznań miłości. Pomyśl też o twoim "ryzyku" oddania się CAŁKOWICIE w Jego ręce. Czy to rzeczywiście ryzyko?

Ks. dr Piotr Spyra

Tekst ukazał się na profilu ks. Piotra Spyry na Facebooku.