Fronda.pl: Świętujemy Zmartwychwstanie Chrystusa. To najistotniejsze dla chrześcijan święto, więc warto przy jego okazji zadać sobie pytanie o to, na ile jeszcze rozumiemy istotę chrześcijaństwa. Ksiądz Profesor stawia bardzo surową diagnozę polskiemu katolicyzmowi, mówiąc o głębokim analfabetyzmie religijnym w naszym kraju. Jest aż tak źle?

Ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof: To bardziej moja prowokacja niż diagnoza. Oczywiście powinniśmy ciągle pytać o istotę wiary, którą wyznajemy. Warto zauważyć, że na tego rodzaju pytania dotyczące fundamentu naszej religii postanowił odpowiedzieć Benedykt XVI w swojej ostatniej książce pt. Co to jest chrześcijaństwo? Testament duchowy. Papież Ratzinger wyraził wolę, aby to opracowanie zostało opublikowane dopiero po jego śmierci. To bardzo osobista książka Benedykta XVI, który u kresu swojego życia zaczął porządkować liczne wypowiedzi i pisma z czasu, kiedy był już papieżem emerytem, mieszkając w klasztorze Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich.

Gdy chodzi o wyrażenie „analfabetyzm religijny”, jest ono raczej metaforą i skrótem myślowym niż precyzyjną kategorią poznawczą. Po raz pierwszy spotkałem się z tym pojęciem w 2013 roku we Włoszech. Kard. Angelo Bagnasco, ówczesny przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch, w jednej ze swoich wypowiedzi zwrócił uwagę na niski poziom wiedzy religijnej wśród włoskich katolików, wskazując nowe wyzwanie duszpasterskie, jakim staje się – jego zdaniem – właśnie analfabetyzm religijny dużej części społeczeństwa.

W 2014 roku w kraju nad Tybrem, pod redakcją naukową Alberta Melloniego, ukazało się bardzo ważne opracowanie pt. Raport o analfabetyzmie religijnym we Włoszech („Rapporto sull'analfabetismo religioso in Italia”). Opracowanie diagnozuje problem niskiego poziomu wiedzy religijnej mieszkańców Włoch i prezentuje zagadnienie nieobecności religii w procesach edukacyjnych na skalę międzynarodową. Zgadzam się z diagnozą postawioną przez autorów tego raportu.

Dlaczego?

Ponieważ rzeczywiście problem właściwego rozumienia prawd wiary i moralności w kręgach katolickich dotyczy nie tylko Włoch czy Polski, ale także wielu innych krajów. Z powodu tak rozumianego analfabetyzmu religijnego katolicy stają się bezbronni i bezkrytyczni wobec nowych zjawisk religijnych, które stanowią śmiertelne zagrożenie dla wiary katolickiej. W Polsce takim przykładem może być niezwykła popularność Clive'a Harrisa. Prowadził on przez długi okres seanse uzdrowicielskie w polskich kościołach. W tych szamańskich spektaklach wzięły udział miliony ludzi. Gdyby wiedza religijna duchownych i świeckich była większa, nie doszłoby do tego gigantycznego skandalu. W 2017 roku Marcin Wałdoch opublikował na ten temat bardzo ciekawy artykuł pt. Psychoza tłumu: „uzdrowiciel” Clive Harris jako fenomen społeczny PRL („Zeszyty Chojnickie" 2017, nr 33, s. 148–155). Warto przeczytać to opracowanie, które jest dostępne w Internecie.

Po śmierci Benedykta XVI stwierdził Ksiądz w jednym z radiowych wywiadów, że przegapiliśmy w Polsce ten pontyfikat, bo zamiast wsłuchiwać się w nauczanie papieża, woleliśmy przepowiadanie różnych charyzmatycznych kaznodziejów przybywających do naszego kraju z Afryki, Azji czy Ameryki Południowej. Ta surowa ocena znalazła chwilę później potwierdzenie w opublikowanym na początku roku filmie „Egzorcyzmy polskie”, opowiadającym o patologiach, do których dochodziło w czasie sprawowania rytuału egzorcyzmów. Nadmierne zainteresowanie egzorcyzmami – wskazuje Ksiądz w artykule „Problem psychomanipulacji religijnej w kontekście globalnej pentekostalizacji chrześcijaństwa” – to jeden z elementów religijności pentekostalnej, która stała się dla Polaków atrakcyjniejsza od religijności racjonalnej proponowanej przez Józefa Ratzingera. Dlaczego ta religijność jest aż tak pociągająca?

Nie ma co ukrywać, że religijność zielonoświątkowa zdobywa świat. Odwołuje się ona do emocji, podkreśla osobistą relację człowieka z Bogiem, akcentuje znaczenie cudów i uzdrowień. Do tego dochodzą bardzo skuteczne metody ewangelizacji. To wszystko sprawia, że za kilka lat będzie na świecie miliard chrześcijan pentekostalnych. W wielu regionach świata miliony katolików porzucają swoje parafie, przyjmują ponowny chrzest i stają się gorliwymi członkami nowych zborów zielonoświątkowych.

Bardzo dramatyczną egzemplifikacją tego procesu jest Ameryka Łacińska, która jeszcze w połowie ubiegłego wieku była prawie całkowicie zdominowana przez katolików. Obecnie już tylko połowa jej mieszkańców należy do Kościoła katolickiego. Reszta dokonała konwersji do tysięcy nowych zborów zielonoświątkowych lub ewangelikalnych. Dla katolików właściwa ocena tego procesu to być albo nie być katolicyzmu jako odrębnej formy religijnej.

Dlaczego?

Ponieważ w wielu miejscach świata wspólnoty katolickie po prostu przestają istnieć, stając się zborami zielonoświątkowymi. Warto w tym miejscu dodać, że synonimem pentekostalizacji może być słowo „uzielonoświątkowienie”. Stworzyłem to nowe pojęcie w języku polskim w 2014 roku. Globalny proces pentekostalizacji/uzielonoświątkowienia dokonuje się w dwóch wymiarach. W pierwszym z nich na gruncie tradycyjnych kościołów chrześcijańskich – szczególnie w Afryce, Azji czy Ameryce Południowej – rodzą się nowe wspólnoty, związki wyznaniowe lub sekty o charakterze charyzmatycznym i zielonoświątkowym. W drugim wymiarze pentekostalizacja polega na tym, że proces głębokiej transformacji na poziomie głoszonej doktryny czy praktykowanych form życia religijnego dokonuje się także wewnątrz wielu tradycyjnych kościołów chrześcijańskich.

W ostatnim czasie najbardziej popularni w polskich mediach duchowni, którzy kojarzą się z psychomanipulacją, to ks. Daniel Galus i ks. Michał Woźnicki. Pierwszy z nich wpisuje się w opisywaną przez Księdza Profesora religijność uzielonoświątkowioną. Drugi jest jednak jego przeciwieństwem. To walczący z modernizmem tradycjonalista. Obaj jednak tworzą wokół siebie coś na kształt sekty, stawiając swoje nauczanie ponad nauczaniem biskupów. Może problemem jest nie tylko pogłębiający się analfabetyzm religijny, ale również coraz mniejszy autorytet biskupów w sprawach wiary?

Nie zgadzam się z tym stanowiskiem. Najczęściej biskupi dążą do tego, żeby przekonać innych do własnego rozumienia Ewangelii i Bożych przykazań. Widać to wyraźnie w Polsce i na całym świecie. Coraz częściej towarzyszy temu dążeniu różnorodność doktrynalna, która polega na tym, że w sprawach wiary i moralności biskupi katoliccy są głęboko podzieleni. Podobnie podzieleni są księża, zakonnicy i ludzie świeccy. Bardzo często nie wiadomo, czym dzisiaj powinien być katolicyzm. Wystarczy popatrzeć na Belgię czy Niemcy. Biskupi katoliccy wprowadzają tam błogosławieństwa par homoseksualnych. W 2022 roku biskupi Flandrii – niderlandzkojęzycznej części Belgii – opublikowali nawet teksty nowego obrzędu liturgicznego błogosławienia takich związków. Z kolei w Niemczech biskup Georg Bätzing, przewodniczący niemieckiego episkopatu, stwierdził kilka tygodni temu, że błogosławienie par homoseksualnych jest praktyką duszpasterską już obecną w tamtejszych kościołach i nadal będzie kontynuowane. Na naszych oczach Kościół katolicki podlega procesowi radykalnej anglikanizacji.

Niedawno rozmawialiśmy o angklikanizacji w kontekście dziesięciolecia pontyfikatu papieża Franciszka. Mógłby przypomnieć Ksiądz naszym czytelnikom na czym polega ten proces?

Anglikanizacja katolicyzmu prowadzi do tego, że Kościół katolicki upodabnia się do Kościoła anglikańskiego w tym wymiarze, że w obrębie jednej wspólnoty wyznaniowej współistnieją bardzo różne stanowiska doktrynalne, dotyczące rozumienia podstawowych prawd wiary i moralności. Nie ma więc jednego i powszechnego nauczania, lecz wiele różnych stanowisk światopoglądowych, nawet wykluczających się wzajemnie. Tak jest od dawna wśród anglikanów. Różne nurty anglikanizmu prezentują odmienne interpretacje kluczowych prawd wiary i moralności. To zasada jedności w różnorodności. Z identyczną sytuacją mamy coraz częściej do czynienia w Kościele katolickim. To nowa reformacja.

Publikacjami Księdza Profesora czują się urażone funkcjonujące w Kościele katolickim środowiska charyzmatyczne. Dobitnie świadczy o tym film opublikowany niedawno przez ks. Rafała Jarosiewicza, będący odpowiedzią na wywiad, którego udzielił Ksiądz Interii na temat ks. Daniela Galusa. Rzeczywiście wypowiedział Ksiądz wojnę charyzmatykom?

Skądże znowu. To jakiś nonsens. Charyzmatycy są ważną częścią Kościoła katolickiego. Od kilkunastu lat przedmiotem moich badań są m.in. zmiany zachodzące w naszej polskiej religijności. Zwracam uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Po pierwsze, ostrzegam przed synkretyzmem religijnym, który prowadzi do rozmycia wiary katolickiej. Po drugie, poddaję analizie różne formy psychomanipulacji religijnej i nadużyć duchowych, które pojawiają się w niektórych środowiskach charyzmatycznych.

Ostatnio cała Polska mówiła o Toruńskim Spotkaniu Młodych, które zostało zorganizowane przez władze diecezji toruńskiej. Do poprowadzenia tych rekolekcji zaproszono Ewangelizacyjny Licheński Ośrodek „Kecharitomene”. Obawiam się, że taką religijnością przepędzimy z naszych kościołów resztki dzieci i młodzieży, którzy jeszcze uczestniczą w obrzędach religijnych. Warto w tym miejscu dodać, że nowe formy ewangelizacji rozlały się po całej Polsce przede wszystkim po roku 2007.

Dlaczego akurat ta data stanowi przełom?

Ponieważ od 2007 roku zaczęli masowo przyjeżdżać do Polski z innych kontynentów różni ewangelizatorzy, którzy na przestrzeni ostatnich szesnastu lat przemawiali w kościołach, na stadionach, w telewizji, w radiu oraz w Internecie do milionów mieszkańców naszego kraju. Najbardziej znane postaci to Gloria Polo z Kolumbii, James Manjackal i Jose Maniparambil z Indii, Maria Vadia z USA, John Bashobora z Ugandy, Myrna Nazzour z Syrii, włoscy duchowni Antonello Cadeddu i Enrico Porcu, którzy obecnie pracują w Brazylii itd.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że pierwszy pobyt ks. Johna Bashobory z Ugandy miał miejsce we wrześniu 2007 roku. Wówczas ten ewangelizator poprowadził trzydniowe rekolekcje w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. To ogólnopolskie spotkanie było pomyślane jako dziękczynienie Panu Bogu za dar 40-lecia Ruchu Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim. Można określić religijność tych nowych ewangelizatorów jako swego rodzaju synkretyzm, który łączy w sobie tradycyjne elementy katolickie, religijność zborów zielonoświątkowych oraz niektóre składniki naturalnych religii afrykańskich czy azjatyckich. Niestety, nowa religijność synkretyczna jest przyjmowana w Polsce bezkrytycznie przez biskupów, księży, kleryków, siostry zakonne czy osoby świeckie. Dochodzi do uzielonoświątkowienia naszej tradycyjnej religijności katolickiej.

Zarzuca się Księdzu jednak, że do worka z napisem „zielonoświątkowa trucizna” wrzuca Ksiądz również elementy tradycyjnie katolickie lub takie, które na gruncie katolickiej doktryny pozostają do obronienia. Ta druga kategoria to przede wszystkim „chrzest w Duchu Świętym” i „spoczynek w Duchu Świętym”. W wywiadzie dla miesięcznika „W drodze”, w miejscu, w którym mówił Ksiądz o „Toronto Blessing”, pojawił się przypis redakcji wyjaśniający, że chodzi o „wylanie Ducha Świętego”. Kiedy mówi Ksiądz o „spoczynku w Duchu Świętym”, jednym tchem dodaje Ksiądz takie hasła jak „utrata świadomości”, „hipnoza”, „trans”. Tymczasem duchowni zaangażowani w taką duchowość, ale również badający ją teolodzy natychmiast podkreślą, że te rzeczywistości nie mają ze sobą nic wspólnego.

Małe doprecyzowanie – w moich tekstach naukowych i publicystycznych nie analizuję chrztu w Duchu Świętym, natomiast owszem, mówię bardzo stanowczo o Błogosławieństwie z Toronto (Toronto Blessing) i spoczynku w Duchu Świętym. Kilkanaście lat temu nowe zjawiska religijne doprowadziły do ogromnych napięć i ostrych sporów doktrynalnych m.in. w diecezji płockiej. Spektakularnym potwierdzeniem ówczesnych zmian religijnych, zachodzących w tej diecezji, był tajemniczy „zbiorowy egzorcyzm”, celebrowany w maju 2011 roku w Dąbrowie k. Mławy, w którym uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Egzorcyzm był sprawowany w Domu Rekolekcyjnym „Dom Miłości Ojca”, który był prowadzony przez Katolicką Odnowę w Duchu Świętym Diecezji Płockiej i Fundację „Nowy Czas”. Być może kiedyś jakiś reżyser z Hollywood nakręci przejmujący film na podstawie tego niezwykłego wydarzenia…

Gdy chodzi o Toronto Blessing, moim zdaniem nie można pogodzić tego zjawiska z katolickim rozumieniem prawd wiary i moralności. Uważam, że łączenie Błogosławieństwa z Toronto z adoracją Najświętszego Sakramentu stanowi profanację największej świętości religii katolickiej. Niestety, znam przejmujące opisy takich skandalicznych praktyk duszpasterskich. Wiem, że mój głos jest odosobniony. Prawie wszyscy duchowni i świeccy mają w tej sprawie inne zdanie. Ale to nie zmienia mojej krytycznej oceny. Gdy chodzi o spoczynki w Duchu Świętym, nie prezentuję mojej jednoznacznej oceny, dopuszczam różne interpretacje, dlatego pisząc o tym zjawisku, podaję jego nazwę, dodając w nawiasie inne określenia (upadek, hipnoza, mesmeryzm, trans, autosugestia), które być może w wielu sytuacjach będą adekwatnymi nazwami tego desygnatu. Osoby zainteresowane tą problematyką odsyłam do kilkudziesięciu moich opracowań naukowych i publicystycznych na temat różnych aspektów globalnego procesu pentekostalizacji i współczesnej religijności synkretycznej, które są dostępne w Internecie.

Niewątpliwie, katolickie ruchy charyzmatyczne czerpią pewne elementy ze wspólnot zielonoświątkowych. Czy jednak to pochodzenie musi je wykluczać? Św. Jan Paweł II wyjaśniając w encyklice Ut unum sint istotę ekumenizmu przypomniał, że „dialog nie jest tylko wymianą myśli, ale zawsze w jakiś sposób wymianą darów”. Ktoś mógłby powiedzieć, że to po prostu zdrowy ekumenizm.

Od kilkunastu lat bardzo uważnie słucham wypowiedzi kard. Kurta Kocha, prefekta watykańskiej Dykasterii ds. Jedności Chrześcijan oraz przewodniczącego Komisji ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem. Jego zdaniem pentekostalizacja religii chrześcijańskiej ma głęboki wpływ na ruch ekumeniczny. Wypowiedzi tego ważnego przedstawiciela Stolicy Apostolskiej zasługują na uwagę i powinny być uwzględnione m.in. przez filozofów i socjologów religii, badających przyczyny i skutki globalnej pentekostalizacji chrześcijaństwa.

20 lipca 2014 roku na łamach watykańskiego dziennika „L'Osservatore Romano” ukazał się bardzo ważny wywiad z kard. Kochem pt. Małymi krokami, ale coś się rusza. Jego zdaniem „obecnie w świecie protestanckim nie widać żadnej tendencji do większej jedności. W rzeczywistości istnieje duże rozdrobnienie. Ciągle powstają nowe społeczności i to jest problem. Oznacza to, że nie ma już wspólnego celu ekumenizmu. Ważne jest, aby zrozumieć, dokąd zmierzamy. Kolejnym wyzwaniem jest dziś wielki rozwój ruchów ewangelikalnych i zielonoświątkowych. Pentekostalizm jest liczbowo drugą rzeczywistością po Kościele katolickim. Musimy mówić o pentekostalizacji chrześcijaństwa lub o czwartym typie chrześcijaństwa: katolickim, prawosławnym, protestanckim i zielonoświątkowym. To duże wyzwanie na przyszłość. Jestem przekonany, że w tym sensie papież Franciszek będzie mógł otworzyć niektóre drzwi, które wciąż są zamknięte”.

Kard. Koch twierdzi, że na początku XXI wieku należy mówić o zupełnie nowej sytuacji, gdy chodzi o relacje między różnymi denominacjami chrześcijańskimi. W Polsce ten problem ma na razie charakter marginalny, ale należy przypuszczać, że wyzwania związane z procesem pentekostalizacji będą także w naszym kraju zyskiwać na znaczeniu. Niestety, coraz częściej – także wśród katolików – zwycięża wizja chrześcijaństwa ponaddenominacyjnego, w którym przestają istnieć wcześniejsze podziały konfesyjne.

Kościół nie ogranicza się dziś do wymiany darów z chrześcijanami innych wyznań, ale ta wymiana obejmuje również wyznawców innych religii. Przestrzega Ksiądz Profesor przed synkretyzmem religijnym, opisując coraz silniejszy wpływ religii pierwotnych na katolicką religijność. To problem jedynie na poziomie samych katolików szukających nowych, atrakcyjniejszych i bardziej nacechowanych emocjonalnie form religijności, czy jednak problem sięgający znacznie wyżej? Synod Amazoński z rolą, jaką w jego trakcie odegrała Pachamama, otwarcie Domu Rodziny Abrahamowej, powstający w Meksyku przy aprobacie Rzymu ryt liturgiczny czerpiący inspiracje z tradycji Majów... Nie jest czasem tak, że religijny synkretyzm to przyszłość, którą katolikom proponuje dziś Stolica Apostolska?

Synkretyzm religijny to zdecydowanie wyzwanie o charakterze globalnym. W październiku 2021 roku francuska filozofka katolicka Chantal Delsol opublikowała szeroko komentowaną w kraju nad Sekwaną książkę pt. La fin de la Chrétienté („Koniec chrześcijaństwa”). W listopadzie 2022 roku opracowanie ukazało się we Włoszech pt. La fine della cristianità e il ritorno del paganesimo („Koniec chrześcijaństwa i powrót pogaństwa”). Jej diagnoza dotyczy zasadniczo Francji i innych krajów zachodniej Europy. Delsol twierdzi, że nasz kontynent staje się pogański, obojętny religijnie, postchrześcijański. Jej zdaniem wymierające chrześcijaństwo jest zastępowane nie przez ateizm, ale przez różne formy współczesnego pogaństwa, które stanowi mieszankę elementów religijności synkretycznej. Wydaje się, że diagnoza francuskiej filozofki odnosi się tylko częściowo do naszego kraju.

Dlaczego?

Ponieważ Polska jest ciągle krajem głęboko religijnym – o wiele bardziej niż Francja. Ok. 90% naszego społeczeństwa wierzy w Boga. Porzucanie praktyk religijnych nie oznacza automatycznie utraty wiary. Czy tak będzie zawsze? 7 kwietnia 2023 roku na portalu informacyjnym „wPolityce” ukazał się artykuł Grzegorza Górnego pt. Czy w Polsce zrealizowany zostanie scenariusz irlandzki? Od bastionu katolicyzmu do laboratorium sekularyzacji. „Silna pozycja Kościoła w życiu publicznym w Irlandii – pisze Górny – wynikała z roli, jaką odegrał katolicyzm w historii tego narodu. Przez wieki, gdy Irlandczycy nie posiadali własnego państwa, to właśnie Kościół był głównym depozytariuszem, strażnikiem i nosicielem narodowej tożsamości, tradycji oraz kultury. Określenie «Irlandczyk-katolik» było «oczywistą oczywistością», której podważanie wydawało się absurdem. Dziś pozostało po tym wspomnienie. Kościół stał się jedną z instytucji, którym obywatele najmniej ufają. Świątynie w całym kraju świecą pustkami. W 2020 roku na Zielonej Wyspie wyświęcony został tylko jeden ksiądz. (…) Gwałtowna sekularyzacja wywiera wpływ na kształt obowiązującego prawa. W maju 2015 roku 62 proc. głosujących opowiedziało się w referendum za prawnym zrównaniem par homoseksualnych z małżeństwami (był to pierwszy przypadek w historii, by tego rodzaju rozwiązanie zostało zalegalizowane nie przez parlament czy sąd najwyższy, lecz w ogólnokrajowym plebiscycie). Z kolei w maju 2018 roku niemal 70 proc. Irlandczyków biorących udział w referendum głosowało za prawnym usankcjonowaniem aborcji na życzenie”. Rozpad Kościoła katolickiego w Irlandii stanowi poważne ostrzeżenie dla polskiego katolicyzmu. Może warto zacząć o tym rozmawiać w naszych rodzinach i w naszych parafiach?