29 listopada 1830 roku nikt jeszcze nie wiedział, że właśnie wybucha powstanie listopadowe, wielki zryw Polaków przeciw niewoli rosyjskiej. „Wybiła godzina zemsty” – wykrzykiwał Piotr Wysocki.

Powstanie wybuchło w Warszawie, a główne skrzypce odgrywał ppor. Piotr Wysocki, który stał na czele Sprzysiężenia Podchorążych, tajnej organizacji działającej wśród członków Szkoły Podchorążych Piechoty. Wysocki tak opisywał początek wydarzenia, które do historii przeszło jako Noc listopadowa:

„O godzinie szóstej dano znak jednoczesnego rozpoczęcia wszystkich działań wojennych przez zapalenie browaru na Solcu w bliskości koszar jazdy rosyjskiej. Wojska polskie ruszyły z koszar do wskazanych stanowisk. Ja pośpieszyłem do koszar podchorążych. W salonie podchorążych odbywała się wtenczas lekcja taktyki. Wbiegłszy do sali, zawołałem na dzielną młodzież:
„Polacy! Wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi wasze niech będą Termopilami dla wrogów!”.
Na tę mowę i z dala grzmiący głos: „Do broni! Do broni!”, młodzież porwała karabiny, nabiła je i pędem błyskawicy skoczyła za dowódcą. Było nas stu sześćdziesięciu kilku!"

Spiskowcy chcieli rozpocząć od mocnego uderzenia. Niestety nie powiodła się próba porwania nielubianego wielkiego księcia Konstantego. Również plany, by przekazać natychmiast dowodzenie powstaniem doświadczonym dowódcom, spaliły na panewce. Ci ostatni nie chcieli brać udziału w spisku, z wielu powodów, także i dlatego, że pamiętali klęskę Napoleona w Rosji i byli przekonani, iż z państwem Carów zwyciężyć w wojnie nie sposób. Sześciu generałów przypłaciło odmowę współpracy z powstańcami życiem. Niektóre jednak oddziały poparły Wysockiego.

Ten ostatni nie tracił nadziei na rozwój powstania. W Noc Listopadową udało się ostatecznie zdobyć tej części warszawskiego ludu, która się przyłączyła do spiskowców Arsenał. Pomagał im w tym 4. pułk piechoty. Kilka godzin później powstańcy panowali już nad Starym Miastem, Powiślem i Arsenałem.
W kolejnych dniach z całą siłą ujawnił się polski dramat znany pod hasłem: „Bić się czy nie bić?”. Lud warszawski chciał walczyć, Rada Administracyjna złożona z konserwatystów, którzy przejęli władzę nad powstaniem, szukała kompromisu z księciem Konstantym. Drucki-Lubecki odcinał się od wybuchu powstańczego i potępiał „równie smutne jak niespodziewane wypadki wczorajszego wieczora”.

3 grudnia powstał Rząd Tymczasowy na czele z chyba najwybitniejszym polskim dyplomatą XIX wieku ks. Adamem Jerzym Czartoryskim. Efektem rokowań między Rządem Tymczasowym a Konstatnym było ustalenie, że oddziały polskie znajdujące się pod dowództwem wielkiego księcia powrócą do Warszawy, a książę miał w zamian odejść ku granicy Kongresówki z Rosją.

W późniejszym czasie wydarzenia nocy z 29 na 30 listopada przekształciły się w wojnę polsko-rosyjską. Efekty powstania to nie tylko Wielka Emigracja i dzieła naszych wieszczów. To także lekcja patriotyzmu dla przyszłych pokoleń. Chyba także jedyne powstanie, które dzięki istnieniu armii polskiej mogło coś wygrać w XIX wieku na konflikcie z Rosją. 30 lat później „poszli nasi w bój bez broni".

krp/dzieje.pl