Maria Kołakowska została skazana przez sąd na 40 godzin prac społecznych. To kara za rozpylenie w salonie „KP” dezodorantu w geście protestu przeciwko bluźnierstwom pseudo-sztuki Golgoty Picnic, która miała zostać tam odczytana.

Jest to wyjątkowo oburzający wyrok – zwłaszcza, że bezkarni pozostali osobnicy ze świetlicy „KP”, którzy Marię w odwecie zaatakowali. Rzuciło się na nią czterech mężczyzn, przewrócono na szklany stolik, który się zrobił. Wreszcie założono jej na głowę worek. Jak się okazuje tak brutalny atak na katolika jest dozwolony. Rozpylenie dezodorantu jako protest przeciwko szyderstwu z Pana Boga – już nie.

Marii postawiono zarzuty z art. 51 par. 2, a więc oskarżenia o czyn chuligański. W trybie zaocznym wyrok zapadał 2 października. Według matki dziewczyny o zakończeniu śledztwa, w dniu rozprawy i wyroku skazującym, nie poinformowano ani samej zainteresowanej ani jej adwokata.

Nie przesłuchano wcale żadnego ze świadków obrony 17-latki. „Sposób prowadzenia śledztwa i wydania wyroku przypomina sądy kapturowe z bolszewickiej Rosji i praktyki sądowe z czasów stalinowskich. Nawet w stanie wojennym nie zapadały wyroki w trybie zaocznym, bez możliwości obrony oskarżonych! Marysi nie tylko nie dano możliwości obrony ale też sąd nie dochodził prawdy o przebiegu zajścia, bo nie wysłuchał świadków, którzy zostali przez nią zgłoszeni. Trudno nie zarzucić organom ścigania i sądowi stronniczości skoro niejaki Filip Gąsiorek, mężczyzna, który w Świetlicy Krytyki politycznej pobił Marysię i założył jej na głowę worek został uniewinniony. Prokuratura w ściganiu Gąsiorka „nie dopatrzyła się interesu społecznego” – wyjaśnia matka dziewczyny, Anna Kołakowska.

„Marysia z ciążącym na niej wyrokiem za odwagę obrony wiary i wartości zapisała kolejną kartę w historii swojej rodziny, w której każde pokolenie doświadczyło represji i wiezień, począwszy od czasów zaborów, a skończywszy na stanie wojennym. Jej wuj ks. infułat Stanisław Bogdanowicz został aresztowany w 1966 r., matka w stanie wojennym w wieku 17 lat była skazana na 3 lata pozbawienia wolności, dziadek od strony ojca spędził półtora roku w sowieckim więzieniu w Charkowie i Kijowie. Pradziadek, bojowiec POW zastrzelił w 1908 r. z rozkazu Piłsudskiego carskiego tajnego radcę gubernatora w Piotrkowie. Od więzienia uratowała go ucieczka do Brazylii” – wspomina rozgoryczona kobieta.

Maria i jej rodzice nie zamierzają godzić się z wyrokiem. Zapowiadają, że złożą w tej sprawie zażalenie.

bjad/tv republika