Wrenna Kauffman zaczęła swego czasu wykazywać kłopoty z tożsamością płciową. Jej rodzice skontakowali się z aktywistą homoseksualnym, Kristopherem Wellsem, pracownikiem uniwersyteckim. Doradził im, by dziewczynka mogła zacząć swoje życie domowe jako chłopiec.

Wrenna mówi dziś o sobie „Wren”. W wywiadzie dla CTV News powiedziała, że zawsze chciała być chłopcem i że jej ciało sprawiało, iż czuła się „jak ktoś uwięziony w ciele kogoś innego, który nie chce tam być”.

Kristopher Wells miał mówić wcześniej rodzicom, jak podaje agencja Canadian Press, że „coraz więcej uczniów ujawnia dziś nie tylko swoją orientację seksualną, ale także swoją transpłciowość lub transseksualizm, i robią to w coraz niższym wieku”. Rodzice zdecydowali się więc na dokokonanie „coming-outu” dziecka także w szkole.

Rodzice Wrenny powiedzieli, że zaczęli podawać córce zastrzyki, które opóźniają rozwój dojrzewania płciowego u dziewcząt. Stwierdzili, że będzie otrzymywała te zastrzyki do 16. roku życia. Wtedy sama zdecyduje, czy zacznie otrzymywać zastrzyki z męskimi hormonami, a w wieku 18. lat zdecyduje, czy chce przejść operację zmiany płci.

LSN podkreśla, że w amerykańskich mediach coraz częściej pojawiają się historie dzieci, które określają się – ze wsparciem rodziców - jako „transpłciowe”.

Już w 2011 głośny był przypadek „coming-outu” sześciolatka. Chłopiec, jak opowiadali rodzice, już od 5. miesiąca życia miał problemy z tożsamością płciową – wskazuje na to, ich zdaniem, że zabrał wówczas swojej siostrze różowy kocyk. Gdy tylko poszedł do szkoły, rodzice wymusili na placówce, by zezwoliła mu na korzystanie z damskiej toalety.

PCh/LSN