Miałem w tym roku o WOŚP nic nie pisać. Nie mam na jej temat nic nowego do powiedzenia – schemat działania i argumenty są te same od lat. Jerzy Owsiak jest częścią medialno-politycznego układu i będzie promowany tak jak dotąd tak długo, jak długo ten układ będzie trwał. To oczywiste.15 Co nie oznacza, że należy zacząć udawać, że nic kontrowersyjnego się nie dzieje. Że nie ma miejsca – jak to napisałem jakiś czas temu na swoim blogu – wielkie oszustwo Owsiaka.

 

Kilka dni temu udzieliłem wywiadu portalowi Frondy. Między innymi do niego odniósł się – w charakterystyczny dla siebie sposób – Zbigniew Hołdys w TVN24 (nawiasem mówiąc, zgodnie z wyznawanymi przez siebie zasadami, TVN nie było uprzejme zaprosić do studia nikogo, kto ma do WOŚP stosunek krytyczny).

 

Zarazem na Twitterze byłem bombardowany pytaniami i komentarzami, których infantylizm sprawia, że opadają ręce. Na przykład @kuba_kacprzak pisze (pisownia oryginalna): „Widzę że próbuje pan zabłysnąć obrażając takich ludzi jak Jerzy Owsiak. Żałosne... […] Skoro Jerzy Owsiak jest taki zły to niech pan wymieni kogoś kto robi więcej dla tego kraju? Może jakiś polityk? Dziennikarz?”. Zwracam uwagę na nagromadzenie klisz i fałszów. Krytyka nazywana jest „obrażaniem”, motywacja tej krytyki sprowadzona do potrzeby „zabłyśnięcia”, jednorazowa akcja Owsiaka jest uznawana za wielki czyn „dla kraju”. Autorowi tych tweetów napisałem, że nie jestem w stanie rozmawiać na tak infantylnym poziomie.

 

Z kolei @marcin4055 apeluje do mnie i Samuela Pereiry: „Panowie zacznijcie od siebie!”. Oczekuje, że przedstawię publicznie listę swoich wpłat na rozmaite cele z całego roku?

 

@Francis_Rossa natomiast używa dla opisania Owsiaka pojęcia „tolerancji” w takim sensie, w jakim uczyniła z niego absurdalne słowo wytrych „Gazeta Wyborcza”: „Czyli gdyby –jak napisałem wczoraj – JO przestał być tolerancyjny i przeszedł na prawą stronę mocy, dzisiaj Pan pewnie stałby z puszką”. Żeby przekonać się, jak to jest z Owsiakową „tolerancyjnością”, wystarczy poszukać jego opinii o Radiu Maryja czy o osobach nie dość zachwyconych jego działalnością.

 

Jako się rzekło, nie chcę pisać kolejny raz tego, co już pisałem, a co trzeba by właściwie powtórzyć. Dlatego umieszczam poniżej dotychczasowe teksty z mojego bloga, poświęcone WOŚP, z niewielkimi skrótami, w nadziei, że tym, którzy ich kiedyś nie czytali, pozwolą zrozumieć moje stanowisko.

 

14 stycznia 2007: „Wielka Orkiestra Świątecznej Przemocy”

 

Dzisiaj kolejny raz gra Wielka Orkiestra Świątecznej Przemocy. Nazywam ją tak od dawna, mając na myśli przemoc moralną. Owsiakowi udało się stworzyć być może najbardziej chronione tabu w III RP i choć inne upadły, to wciąż trwa, a krytykowanie Owsiaka wydaje się bardziej ryzykowne niż krytykowanie Michnika, Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego razem wziętych.

 

Czy Owsiak jest cynikiem i czy celowo, z pełną świadomością ustawił się tak, żeby jego krytyków od razu oskarżano o to, że są nieczułymi na nieszczęście małych dzieci potworami? Nie wiem. Wybitnie nie podoba mi się styl Owsiaka, więc jestem skłonny – być może niesłusznie – o taki cynizm go podejrzewać.

 

Kojarzy mi się to z sytuacją z pewnej popularnej miejscowości turystycznej. Znany miejscowy przedsiębiorca, którego wyroby są znakiem firmowym owej miejscowości, kilka lat temu postanowił rozbudować znacząco dom, gdzie mieści się jego zakład. Problem w tym, że cała miejscowość jest pod nadzorem konserwatora i, o ile wiem, ów przedsiębiorca nie otrzymał wszelkich niezbędnych zezwoleń. Mimo to dom rozbudował, ale aby uchronić się przed ewentualną rozbiórką, na ścianie umieścił tablicę ku czci Jana Karskiego. Nie bardzo wiem, co Karski mógł mieć z ową miejscowością, a zwłaszcza z tamtym domem lub samym przedsiębiorcą, wspólnego, ale skutek jest oczywisty: kto ruszy dom, gdzie wisi tablica ku czci legendarnej postaci, człowieka tak zasłużonego w ratowaniu Żydów podczas okupacji?

 

Dom oczywiście stoi, być może zalegalizowany post factum.

 

Z Owsiakiem jest podobnie: czy można krytykować faceta, który ratuje chore dzieci?

Odpowiedź zależy od tego, jak odpowiadamy z kolei na dwa podstawowe pytania: pierwsze - czy cel uświęca środki i drugie - czy środki, jakie stosuje Owsiak, nam się podobają.

Ja na oba pytania odpowiadam przecząco, więc na pytanie, czy można krytykować faceta, który ratuje chore dzieci, odpowiadam: tak. Szczytny cel nie usprawiedliwia wszystkiego.

 

Styl Owsiaka stanowczo mi nie odpowiada. Jest knajacki, natrętnie luzacki, wrzaskliwy, a przy tym apodyktyczny i autorytarny. Można by powiedzieć: w takim razie proszę nie brać w tej imprezie udziału i tyle. Ale rzecz w tym, że Owsiak został wypromowany na publiczną instytucję, a za tym poszły i idą cały czas pewne konsekwencje. Został stworzony fałszywy ciąg myślowy: skoro człowiek ratuje chore dzieci, więc wszystko, co robi, jest świetne, w tym jego styl, jego poglądy, jego stanowisko w każdej sprawie. I proszę mi nie pisać, że tego nikt wprost nie twierdził. Jasne, że nie, ale taki jest oczywisty mechanizm socjologiczny i wie to każdy, kto ma do czynienia z mediami i socjologią społeczną. To klasyczny przypadek ikon popkultury.

 

Z drugiej strony sam Owsiak zbudował swoją akcję na prostym przesłaniu: obojętne, co robisz poza tym, jaki jesteś, jak się zachowujesz, czy przestrzegasz norm czy nie - jeśli weźmiesz udział w mojej imprezie, jesteś ze wszystkiego rozgrzeszony. Jesteś dobry. To oczywiście przesłanie fałszywe, ale przynoszące duże szkody, jeśli się weźmie pod uwagę, że Owsiak największy wpływ ma na ludzi w wieku, gdy kształtują się poglądy.

 

Daleki jestem od demonizowania Owsiaka w stylu Radia Maryja. Nawiasem mówiąc, reakcja samego Owsiaka na wszelką krytykę pod jego adresem wskazuje na trudną do przecenienia pychę.

 

Owsiak nie jest facetem z mojej bajki, z całą pewnością. Z drugiej strony kupowany przez niego sprzęt faktycznie ratuje życie - choć wydaje mi się dość dziwne, że prywatna fundacja wyręcza państwo w jego obowiązkach, na które wszyscy płacimy podatki.

Mimo to mógłbym właściwie powiedzieć: mnie się to nie podoba, ale niech sobie Owsiak działa, a jak jeszcze zrobi przy okazji coś dobrego, to bilans może nie będzie taki zły.

 

Mógłbym, gdyby nie dwa zastrzeżenia. Po pierwsze - nie znoszę, gdy ktoś stosuje wobec mnie moralny szantaż i zmusza mnie w ten sposób do czegoś. A tak jest w przypadku WOŚP. Trzeba nie lada odwagi, żeby - będąc np. szefem dużej firmy, postacią publiczną albo miejskim rajcą - odmówić udziału w imprezie. W tym roku odmówił Sanok. Zobaczymy, jaka będzie reakcja. W każdym razie nie jest akceptowany naturalny argument, że skoro nie podobają się komuś metody prowadzenia zbiórki, nie będzie w niej brał udziału. Kto nie bierze udziału w WOŚP, staje się z punktu podejrzany. Udział w WOŚP stał się probierzem moralności i to mi się zdecydowanie nie podoba.

 

Po drugie - Owsiak nie stał się ikoną sam z siebie. Nie bez powodu napisałem wcześniej, że „został wypromowany". Od lat publiczna telewizja poświęca jego imprezie ilość czasu i nadaje jej rangę nieporównywalną z żadną inną działalnością charytatywną. Bez tego Owsiak prawdopodobnie nie byłby szerzej znany. Tym razem, gdy TVP postanowiła minimalnie ograniczyć czas obecności WOŚP na antenie, Owsiak zaczął przebąkiwać o ewentualnym przeniesieniu imprezy do którejś z telewizji prywatnych. Chciałbym zobaczyć, jak TVN albo Polsat daje mu tyle czasu antenowego, co Telewizja Polska. Taki gest mają tylko państwowe firmy.

 

Często przywoływany - ale przez to nie mniej prawdziwy - jest argument, że gdyby w czasie, przeznaczonym na pokazywanie pokrzykującego w studiu Owsiaka puszczać reklamy i dochód z nich przeznaczyć na cel, wspierany przez WOŚP, byłoby to o wiele więcej pieniędzy.

 

Problem polega na tym, że człowiekowi, posługującemu się mocno dyskusyjną retoryką i językiem dzięki wsparciu publicznej instytucji nadano nieproporcjonalnie wielką do jego dokonań rangę. Dlaczego zatem akurat Owsiak? Dlaczego spośród tylu ludzi, zajmujących się działalnością charytatywną - w tym tych działających nie w formie wielkiego cyrku raz w roku, ale na co dzień przez cały czas - wybrano właśnie witrażystę z Krakowa? Ha, dobre pytanie. (...) - pisze Warzecha.

 

Całość: lukasz.warzecha.salon24.pl

 

JW/salon24.pl