Obóz władzy nie pozostawia już żadnych złudzeń. Wątpliwości w sprawie katastrofy smoleńskiej, pytania czy choćby informowanie o tej sprawie nie w duchu wytycznych z Moskwy i kancelarii premiera ma być surowo zakazane. Każdy, kto podniesie rękę na oficjalną wersję, że winą za wszystko ponoszą piloci, prezydent i generał Błasik, zostanie wydalony z pracy. A gdyby, co gorsza chciał podpalać Polskę informując o rzeczach niewygodnych dla władzy, to należy go w sprawdzonych duchu potępić – przez dziennikarski ogół – na proletariacko-inteligenckich masówkach.

 

Problem polega tylko na tym, że to nie wystarczy. Każda kolejna taka akcja uświadamia, jak bardzo boi się nasza władza i nasze elity. Zwolnienie Gmyza, czystka w „Rzeczpospolitej”, kolejne kłamstwa i zwody, nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, że premier i jego akolici chcą za wszelką cenę zniszczyć (lub choćby obrzydzić te, których nie mogą przejąć) media, zanim będzie za późno, zanim dojdą one do prawdy o tym, co wydarzyło się w Smoleńsku i w dniach, które po katastrofie nastąpiły. Wydarzenia nabrały tempa! Z każdym dniem będzie trudniej, bo władza nie odpuści i będzie zabierać się za kolejne media, które drążą sprawę katastrofy smoleńskiej lub nie chcą wpisywać się w propagandę władzy. Aż wreszcie nadejdzie przesilenie...

 

Tomasz P. Terlikowski