W pozwie londyńscy taksówkarze wskazują, że Uber umożliwił przyjmowanie kierowcom rezerwacji bezpośrednio od klientów, a nie za pośrednictwem centralnie obsługiwanego systemu. Takim systemem muszą posługiwać się taksówkarze. Ich zdaniem stanowi to naruszenie zasad prywatnego wynajmu aut.

Taksówkarze twierdzą ponadto, że Uber był świadomy, iż stosowane przez niego zasady rezerwacji są niezgodne z przepisami. Mimo to amerykański gigant przewozowy miał wprowadzać w błąd londyńskie władze, aby uzyskać licencję na prowadzenie działalności.

Każdy z 10,5 tys. powodów może otrzymać do 25 tys. funtów odszkodowania. Oznacza to, że łącznie taksówkarze żądają od Ubera bajońskiej sumy 250 mln funtów.

Cała sprawa między taksówkarzami a Uberem ciągnie się od 2018 roku. Obecnie wytoczone powództwo stanowi kontynuację tamtego procesu, który przerwała pandemia.

Spory Ubera z władzami Londynu także mają już wieloletnią historię. Uberowi nie udało się uzyskać licencji na działalność w 2017 r. W 2018 r. ponownie odmówiono licencji, jednak wówczas Uber skutecznie odwołał się od tamtej decyzji. Obecna licencja wygaśnie we wrześniu tego roku.  

Także w Polsce miały miejsce ogromne napięcia między kierowcami taksówek, a Uberem. Ci pierwsi zarzucali temu drugiemu złamanie zasad konkurencji. Polscy taksówkarze w walce z Uberem stosowali jednak dosyć niestandardowe metody demonstracji, takie jak blokady tras szybkiego ruchu i obwodnicy, co nie przysparzało sympatii publicznej dla ich postulatów.