Prof. Andrzej Zybertowicz udzielił "Wirtualnej Polsce" wywiadu, w którym mówił o konieczności reformy polskich tajnych służb.

Jak wskazał, utrzymanie wszystkich służb pochłania miliard złotych z budżetu rocznie. Służby zatrudniają 10 tysięcy osób. Jednak potencjał ten jest niewykorzystany, bo działają bardzo niesprawnie. Profesor wskazał, że wielu w służbach zajmuje się nie swoimi właściwymi zadaniami, ale na przykład... "zakupami mebelków".

"Funkcjonariusze, którzy zajmują się tym, co jest istotą tajnej służby, czyli docieraniem do informacji trudno dostępnych i powstrzymywaniem niejawnych działań wrogów Polski, stanowią niestety mniejszość w tej maszynie" - powiedział Zybertowicz.

Zybertowicz nawiązał też do kontrwywiadu, który powinien przeciwdziałać zwłaszcza zagrożeniu ze strony służb rosyjskich.

"Rosja to państwo, w którym tajne służby są filarem polityki. Ludzie pracujący w polskich służbach nie są przecież głupi. Widzą, że kierownictwo państwa po tragedii smoleńskiej zachowuje się dziwnie. Odczytują sygnały idące z góry. A już wcześniej minister Radosław Sikorski w 2009 roku, przed obchodami rocznicy II wojny światowej, publikuje w "Gazecie Wyborczej" tekst, w którym pisze, że Rosja jest gwarantem demokracji" - powiedział polityk.

"Jaki sygnał przekazuje naszym tajnym służbom taka wypowiedź szefa dyplomacji? Czy mamy stosować ofensywny kontrwywiad wobec aktywności rosyjskiej? Czy mamy wobec tak pokojowo nastawionego sąsiada podejmować głębokie operacje wywiadowcze?" - dodał.

Zybertowicz ocenił też, że zarówno w internecie jak i w ważnch polskich mediach pełno było po Smoleńsku rosyjskiej agentury. "W okresie po tragedii smoleńskiej nie było widać ani reakcji politycznej, ani kontrwywiadowczej na swobodne hasanie w naszych ważnych mediach oraz w internecie rosyjskiej agentury wpływu" - stwierdził.

Uczony socjolog ocenił też, że Europa znajduje się obecnie w stanie permanentnej wojny informacyjnej, którą, jak zresztą cały Zachód, częściowo przegrywa. "włożenie głowy w piasek przez główne media zaraz po brutalnych incydentach nocy sylwestrowej w Niemczech pokazało przy okazji jak bardzo media te są podporządkowane uznanej za obowiązującą linii politycznej kierownictwa tego państwa" - powiedział.

Zybertowicz wskazał, że walka z agentura wpływu jest trudna, ale możliwa. "W przypadku agentury wpływu jest to bardzo trudne, bo szpiegów łapie się najczęściej na przekazywaniu materiałów lub pieniędzy. Jeśli agent wpływu dostaje rekompensatę w ten sposób, że jego dziecko ma przyznane stypendium na ekskluzywne studia gdzieś na Zachodzie, to może być nie sposób udowodnić mu przestępstwo" - powiedział.

Nie oznacza to jednak, że jest to niemożliwe. Jak wyjaśnił, "jeśli stwierdzamy, że jakaś stacja telewizyjna regularnie prezentuje jako ekspertów pewnego typu osoby, to wysoki urzędnik państwowy - czy kancelarii premiera, czy służb, za zgodą premiera - udaje się na uprzejmą, rzeczową rozmowę z właścicielem stacji. Przedstawia w trybie poufnym informację i sygnalizuje wątpliwości. Szefowie niektórych mediów mogą być nieświadomi, w jakie gry są zamieszani, mogą nie znać uwikłań niektórych swoich gości".

Całość rozmowy na łamach "Wirtualnej Polski"

<<< UWAGA! NIESAMOWITA KSIĄŻKA O FATIMIE! JAKIE TAJEMNICE SKRYWA JESZCZE OBJAWIENIE FATIMSKIE? ZOBACZ! >>>