W czerwcowej rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Rzeczpospolitej" Robert Górski powiedział, że dwa razy wzięto go za premiera Tuska. Warto przypomnieć fragment tej rozmowy.
Mazurek: Śmiał się pan z Kaczyńskich?
Górski: Raz czy drugi, że są niscy, ale zasadniczo nie braliśmy w tym udziału. Jakoś nie miałem ochoty przyłączyć się do tego chóru, bo nie lubię śpiewać w chórze. Skoro wszyscy śmiali się z Kaczyńskich, to już samo to było wystarczającym powodem, by tego nie robić.
I dlatego teraz jako jedyny śmieje się pan z Tuska?
- No chyba tak. Ja jednak mam przekorną naturę. Choćby z czystej higieny ktoś musi być przeciw. Zauważyłem, że antyrządowych żartów jest niewiele, więc tym chętniej w to wszedłem.
A jakiś czas temu przekonywał mnie pan, że Tusk nie jest śmieszny.
- Bo na początku naprawdę nie był.
Już jest?
- Tusk był teflonowy, ale z czasem się ten teflon trochę nadpalił i teraz już coraz więcej do niego przywiera. Jeszcze ze dwa lata temu doskonale radzili sobie piarowo, media były dla nich życzliwe. O ich wpadkach i aferach nie słyszano, a żeby żart był śmieszny, musi odwoływać się do powszechnej wiedzy.
Tylko wtedy ludzie łapią żart, jeśli wiedzą, o czym mówicie.
- Właśnie, a naszym głównym zadaniem jest jednak rozśmieszanie ludzi.
Czasem to raczej śmiech przez łzy. Teksty postsmoleńskie są trafne, ale gorzkie, jak ten o tym, jak chroni się Obamę, a jak Kaczyńskiego.
- Powiedziałem też coś takiego, że ostateczny dowód na zakończenie projektu „Tanie państwo" leży od roku przykryty brezentem. I kiedy mówię takie rzeczy, słyszę na sali zamiast śmiechu taki ciężki przydech, bo to przecież program satyryczny, ma być wesoło, a tu ktoś mówi takie rzeczy... (...)
Obejrzyj: Posiedzenie rządu
JW/rp.pl/tvp.pl