Trzema kluczowymi elementami, dzięki którym Paweł Kukiz zyskał nadspodziewanie wysokie poparcie i wprowadził swoją formację do Sejmu w 2015 roku były: niezależność, antysystemowość i szczerość. Szybko okazało się, że z tą niezależnością nie jest wcale tak dobrze, jak to się początkowo wydawało, bo głównymi doradcami rockmana, zgodnie z jego deklaracjami, okazali się dawni oficerowie komunistycznych służb bezpieczeństwa. Drugi składnik jego sukcesu- antysystemowość- trzeba było złożyć na ołtarzu najbardziej uwikłanej w system PRL i III RP partii z zieloną koniczynką w logo. Jednak to co może Pawła Kukiza strącić w polityczny niebyt jest jego obezwładniająca szczerość.
 
Niepokorny muzyk nie potrafi trzymać języka za zębami, co dla polityka może być nawykiem bardzo kłopotliwym. Podczas swojej politycznej kariery Kukiz był autorem wielu godnych zapamiętania wypowiedzi, jednak moim ulubionym występem pozostaje niezmiennie ten w Telewizji Republika z redaktor Katarzyną Gójską z sierpnia 2015 roku. Niesiony falą powodzenia i samozadowoleniem niezależny lider opowiadał wówczas o swoich znajomościach z byłymi funkcjonariuszami ZOMO, SB i WSI, oraz ich roli w budowaniu jego politycznej formacji.
 
To był chyba pierwszy raz, kiedy Kukiz ze swoją szczerością przeszarżował, jednak zorientował się zbyt późno. Ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości co do tego, kto stał za nową gwiazdą polityki, nadzieją zbuntowanych i niezadowolonych z dotychczasowego systemu, po tym wywiadzie wątpliwości powinien stracić. Mimo to formacja Kukiza wprowadziła do Sejmu 42 posłów.
 
Po czterech latach funkcjonowania w dużej polityce rockman nie jest w stanie powtórzyć podobnego manewru, dlatego zdecydował się na szybką ewakuację do PSL’u- partii, którą jeszcze nie tak dawno pogardliwie określał ZSL’em i „zorganizowaną grupą przestępczą”. To kolejny raz, kiedy Kukiz zdecydował się zagrać „prawdą”. Dziś musi zjadać własny język i przepraszać swoich nowych szefów, od których stał się politycznie zależny- podobno tylko i wyłącznie w imię wyższego dobra. Tego co publicznie mówią o nim jego dawni koledzy z sejmowych ław, jak Piotr Liroy Marzec, trudno jest nawet cytować. Można sobie wyobrazić z jakimi komentarzami spotyka się on poza zasięgiem kamer i mikrofonów.
 
Dziś były muzyk zupełnie się pogubił, albo też postanowił być do końca szczery. We fragmencie jego wypowiedzi wyemitowanej przez TAKT.TV Kukiz sugeruje, że jego sztandarowe hasło wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych (JOWy) czy inne obietnice mają służyć tylko „złapaniu” wyborców. Każde hasło jest dobre jeśli „chwyci”, potem może być tylko „pustym hasłem”. Do jednego z obecnych w studio mówi: „Nawet gdybym miał hasło ‘zielona gruszka dla każdego Polaka’ i gdyby to złapało, to trzeba z tym hasłem iść. I trzeba go wspierać.” Cynizm posunięty do granic przyzwoitości, nawet jak na polityka. 
 
Jednak można mieć uzasadnione przypuszczenia, że nie tylko Kukiz kieruje się podobną maksymą, przygotowując się do wyborczej kampanii. Większość, o ile nie wszystkie partie opozycyjne mają w tym roku dla każdego Polaka po zielonej gruszce na wierzbie. Jego nowi polityczni partnerzy, politycy PSL, kiedy wydawało się, że atak na Kościół Katolicki i tradycyjne wartości może przynieść polityczne profity, klaskali redaktorowi Jażdżewskiemu, który porównywał księży do taplających się w błocie świń. Po przegranych wyborach do Europarlamentu, gdy okazuje się, że dni Ludowców na polskiej wsi są policzone, Władysław Kosiniak-Kamysz decyduje się przemalować szyldy z tęczowych na biało-czerwone.
 
Dwa elementy są zawsze wspólne dla wszystkich nowych ugrupowań, wkraczających na polską scenę polityczną: niezależność i antysystemowość. Z niezależnością jest zazwyczaj tak jak w przypadku ugrupowania Kukiza- stoją za nimi ci sami lub podobnej proweniencji oficerowie. Z trzecim komponentem mieszanki jest różnie, jednak żaden lider nie postawił tak bardzo na „szczerość” jak Kukiz. W przypadku Samoobrony było to „my jeszcze nie rządziliśmy”; w przypadku Ruchu Palikota- „takiej menażerii jak nasza polski Sejm jeszcze nie widział”; w przypadku Nowoczesnej- „partia ekonomistów i ekspertów” (jakich ekspertów, mogliśmy się przekonać); partia Razem to 60% podatku dochodowego dla najbogatszych; natomiast Wiosna to „nowa jakość w polityce”.
 
Bez względu na to, jaki dane ugrupowanie miało „trzeci komponent” każda z powyższych formacji kończyła tak samo: w żelaznym uścisku bezwzględnych graczy rodem z postkomuny, czy to w wydaniu wprost z PRL, jak SLD czy PSL, czy w wydaniu neoliberalnym spod znaku Platformy Obywatelskiej. 
 
Polska scena polityczna jest tak skonstruowana, że gdy pojawia się potrzeba dywersyfikacji, to liderzy poszczególnych formacji dzielą poszczególne frakcje na coraz to nowe projekty- bo może któryś z nich „chwyci i złapie” wyborców. Gdy jednak strach zagląda w oczy, to nie ma takich ideałów i wartości, których nie poświęciliby oni na rzecz porozumienia i wspólnej walki z najgorszym, najbardziej zagrażającym ich istnieniu wrogiem: na rzecz walki z PiS’em. I robią tak wszyscy „antysystemowy” bez wyjątku, jak gdyby polecenia dla nich pisane były przy tym samym biurku. 
 
Przygotowując ten tekst postawiłem roboczą tezę, że Kukiz będzie teraz rozsadzał system i „zorganizowaną grupę przestępczą” od środka, że jest kolejnym Wallenrodem w walce o większość konstytucyjną dla PiS, i że musi to robić na bezpośrednie polecenie prezesa Kaczyńskiego - innego powodu zaprzedania przez niego własnych ideałów nie udało mi się znaleźć. Jeśli Kukiz będzie dalej tak szczodrze gospodarował prawdą, to PSL ma nikłe szanse na przekroczenie wyborczego progu. Wtedy w 2023 do zdemolowania od środka pozostanie już tylko Lewica Czarzastego. Jednak mamy do czynienia z wybitnym fachowcem. Potrafisz, Paweł!
 
SAD