Ochrzczony pan został w wieku 24 lat. Obserwując pana, ma się wrażenie, że wiarę ma pan od urodzenia.

 

Byłem na sprawy Boga obojętny, ale kiedy w 1969 roku zapadła decyzja o ślubie, dla żony oczywiste było, że to będzie ślub kościelny. Postanowiłem poznać wiarę mojej ukochanej. W małym ogródku ogromnego kościoła Bożego Ciała w Krakowie doznałem łaski wiary, bo wkrótce dałem sobie polać obficie wodą święconą gęsto zarośnięty jeszcze wówczas łeb. Piękna była ta moja młoda wiara, każde słowo Mszy miało dla mnie ogromne znaczenie. Przeżywałem rozmaite wzruszenia neofickie. Nawet dziś za nimi tęsknię.

 

Czy wiara pomaga, czy też przeszkadza w pracy aktora?

 

Nie mieszam zawodu z wiarą, jednak są pewne granice, które sobie stawiam. Nie uczestniczyłbym w pornografii, czy w szczególnie okrutnych i jednostronnych przedsięwzięciach, gdzie chodzi tylko o epatowanie wulgarnością i przemocą. Chcę być wierny zasadzie, którą mi wpoił kochany przez wielu śp. Ks. Bronisław Brzozowski: „Nigdy nie przesłaniaj sobą prawdy”.

 

Czyli tylko grzeczne role?

 

Wprost przeciwnie, ale bez skrajności. Pracowałem kiedyś w Hiszpanii w filmie „Gniazdo wdów” – piękny amerykańsko-hiszpański film w znakomitej obsadzie. Reżyserował amerykański reżyser Tony Nawarro. Był to rok 1977. Kilka lat później dostałem z Hiszpanii kolejną propozycję – w Polsce komunizm, bieda, a mnie zaproponowano pieniądze pięćdziesiąt razy lepsze, niż tu mogłem dostać. Jednak kiedy przeczytałem scenariusz, zobaczyłem, że ociera się o pornografię. Moja żona wtedy rodziła dziecko, na które czekaliśmy 12 lat – nie było wątpliwości co wybrać. Wybraliśmy stan wojenny w Polsce.

(…)

 

Rozmawiała Elżbieta Ruman 

 

Fragment książki Elżbiety Ruman pt. "Główna rola w teatrze życia",  wydawnictwo Fronda, 2011

 

JW