Chiński prezydent Xi Jinping ma ambicje, by stać się nowym Mao Tse-tungiem, przywódcą, który Państwo Środka wyniesie na zupełnie nowy poziom. Xi przygotowuje się do umocnienia swojej roli. W marcu chiński parlament przegłosował zmianę konstytucji, która nie pozwalała prezydentowi na piastowanie funkcji dłużej niż przez dwie kadencje. Tego ograniczenia już nie ma. 64-letni Xi może odtąd zgodnie z prawem rządzić aż do śmierci. A plany ma wielkie. Pisze o nich Willy Lam Wo Lap, profesor Instytutu Sinologii Uniwersytetu w Hongkongu, doskonały znawca chińskich elit komunistycznych.


Xi oprócz prezydentury trzyma w garści także urząd sekretarza generalnego Partii Komunistycznej - bezterminowo. Według hongkongskiego uczonego, Xi Jinping chce uczynić z Chin wiodące światowe supermocarstwo do roku 2047. Wówczas chińscy komuniści świętować będą stulecie istnienia Republiki Ludowej - faktycznie istniejącej od roku 1949, gdy skończyła się wojna domowa, ale konstytucyjnie ustanowionej dwa lata wcześniej. Instrumentem w polityce wewnętrznej, po jaki sięga ostatnio coraz częściej Xi, jest nacjonalizm. To szczególnie ważne w dobie problemów trapiących od kilku lat chińską gospodarkę.


O swoich planach Xi mówił sam na kongresie partyjnym w październiku ubiegłego roku. Zapowiedział, że do roku 2020 zlikwidowana zostanie w Chinach bieda, a państwo stanie się domem ,,społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu''. Do roku 2035 kraj ma przejść fundamentalne reformy, a w roku 2050 stać się faktycznie w pełni nowoczesnym państwem socjalistycznym. ,,Xi widzi w Chinach kraj, który w przyszłości będzie ustanawiał światowe reguły i występował jako rozjemca. To rola, którą w przeszłości pełniły przede wszystkim Stany Zjednoczone'' - pisze Willy Lam.

W celu realizacji swoich zamierzeń Xi buduje żelazną kontrolę partii nad wszystkimi dziedzinami życia. Inaczej, niż rządzący Chinami do 1997 roku Deng Xiaoping, który dzielił się władzą z rządem, Xi chce poddać partii zarówno sam rząd, jak i legislację, sądownicwo, uniwersytety i przedsiębiorczość. W państwie Xi Jinpinga nie ma miejsca na działalność żadnych organizacji pozarządowych. Wszelka aktywność publiczna musi być całkowicie kontrolowana przez partię komunistyczną. W ten sposób, przekonuje Willy Lam, Xi umacnia swoje własne panowanie. O wszystkich najważniejszych sprawach w państwie decyduje partyjna szpica, bezpośrednio poddana Xi. Bardzo aktywnie rozbudowywany jest też kult prezydenta. Można, pisze Lam, strawestować powiedzenie Ludwika XIV ,,l'etat, c'est mois'' - państwo to ja - na ,,partia to ja''.


Zdaniem Willy'ego Lama, Xi Jinping uważa, że Związek Sowiecki upadł z powodu infiltracji przez ,,zachodnie idee''. Dlatego Chiny muszą odgradzać się od świata przede wszystkim za sprawą cenzury i kontroli mediów oraz internetu. W Chinach nie toleruje się też intelektualistów ani aktywistów krytyczych wobec reżimu. O autentycznie demokratycznych reformach nie ma mowy.


By podważyć amerykańsko-europejską dominację na świecie Chiny chcą związać ze sobą rozwijającej się państwa azjatyckie i afrykańskie. Rocznie wydają gigantycznie pieniądze na budowę infrastruktury w wielu krajach świata ściśle łączącej je z Państwem Środka. Gdzie tylko mogą, budują też swoje bazy militarne - na przykład w Pakistanie, na Sri Lance czy w afrykańskim Dżibuti (na wschodzie Czarnego Lądu).

Problem w tym, że Chiny, mimo ich rosnącej potęgi, nie do końca stać na te ambitne plany. Jak pisze Willy Lam, długi bywają astronomiczne - na przykład China Railway Corporation, chiński monopolista kolejowy, ma 600 miliardów euro długu. Z drugiej strony Chiny z upodobaniem uzależniają od siebie mniejsze kraje - na przykład wspomnianą Sri Lankę, której pożyczyły pieniądze na budowę olbrzymiego portu, w zamian zapewniając swojej spółce kontrolę nad obiektem przez... 99 lat.
Wreszcie cały czas rosną wydatki na armię. W tym roku oficjalny budżet na wojsko to 175 mld dolarów. Ale - tylko oficjalny. To pieniądze głównie na pensje dla żołnierzy. Nowy sprzęt i najnowocześniejsze projekty technologiczne finansowane są z tajnego budżetu.


Czy chiński projekt jest skazany na sukces? Bynajmniej, pisze Willy Lam. Dużo zależy od dwóch zwłaszcza czynników - kompetencji chińskich władz i postawy Zachodu. Z tymi pierwszymi nie jest najlepiej, ocenia autor, wskazując, że fatalnie idzie na przykład reforma państwowych monopolistycznych koncernów w takich obszarach jak ropa, gaz czy telekomunikacja. Wzrost gospodarczy zatrzymał się na poziomie 6,5 procent i jest zależny w dużej mierze od inwestycji państwowych. Chiny mają obecnie 300 procent zadłużenia względem PKB. To oznacza, że finansowanie nowych gigantycznych projektów nie będzie wcale łatwe.


Jeżeli do tego dojdzie ostra polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskich i innych kluczowych graczy - na przykład Indii i Australii - to Chiny mogą napotkać poważne problemy w swoich planach ekspansyjnych. ,,Niewykluczone, że [Xi Jinping] przecenił zdolności swojego rządu do dokonania wielu -wielkich skoków naprzód-'', pisze Lam.

hk/zeit.de