Czy zamachom w Hiszpanii można było zapobiec? Co musi się stać, by Europa w końcu się obudziła i podjęła skuteczną walkę z islamskim terrorem? Rozmawiamy na ten temat z płk Piotrem Wrońskim, byłym oficerem służb specjalnych.

 

We wczorajszym zamachu terrorystycznym zginęło 13 osób. Rozpędzona furgonetka wjechała w tłum ludzi na promenadzie. Co można powiedzieć o sposobie przeprowadzenia tego zamachu? Czy można mu było zapobiec?

Zapobieżenie zamachom przeprowadzanym w ten sposób, z użyciem zwykłych osobowych aut jest bardzo trudne, a wręcz graniczy z niemożliwością. Przecież nie możemy kontrolować wszystkich samochodów w dużych miastach. Teraz znajdujemy się w nowej i skomplikowanej sytuacji dla służb, jak też dla prawodawstwa, bo o ile można prowadzić kontrolę posiadania broni, czy materiałów wybuchowych, o tyle niezwykle ciężko jest przeprowadzić kontrolę samochodów. Jest to podstawowe narzędzie komunikacji, w miastach są ich tysiące i trudno sobie wyobrazić, by ludziom zabroniono jeździć, albo sprawdzano wszystkich kierowców.

Co z organizacją zamachów w Hiszpanii? Tym razem chyba nikt nie ma wątpliwości, że były to skrupulatnie zaplanowane ataki?

Zdecydowanie nie był to żaden atak „samotnych wilków”, to były zamachy bardzo starannie zaplanowane i przeprowadzone. Były polski ambasador w Hiszpanii pan Ryszard Schnepf przekonywał wczoraj, że te zamachy odbyły się ad hoc. Nic podobnego. Dziś wiemy, że planowano łącznie kilka zamachów w Hiszpanii. Na szczęście przy okazji zamachu w Cambrils, do którego doszło nad ranem, służby reagowały skutecznie. Miejsca były dobrane przez terrorystów starannie i nieprzypadkowo, odpowiednio dobrano też samochody, jako że furgonetki nie budzą tak wielkich podejrzeń, jak na przykład ciężarówka. Zamachy musiały być odpowiednio sfinansowane i rozplanowane.

Jakie jeszcze aspekty świadczą o szczegółowej organizacji ataków?

Warto zwrócić uwagę na filmy, które ukazały się w Internecie niedługo po dokonaniu zamachu w Barcelonie. Materiały te były kręcone w taki sposób, jakby osoba je filmująca wiedziała, że zamach będzie miał miejsce. W tych filmach celem było uwypuklenie przemocy i śmierci ofiar. Takie praktyki rzecz jasna wzmagają cel zamachu, którym oprócz zabicia ludzi jest wywołanie lęku. Ofiara może być bowiem nawet tylko jedna, ale śmierć odpowiednio wyeksponowana spowoduje, że ludzie w Europie zaczną się bać. A właśnie o to chodzi terrorystom, to jest cel ich propagandy.

Jak Europa może się bronić przed tak brutalnymi aktami mordu i przemocy?

Tak jak powiedziałem wcześniej, jest to niestety bardzo trudne. Terroryści atakują zwykłych ludzi w przestrzeni publicznej przy użyciu trudnych do wykrycia środków. A przecież nie ustawimy na ulicach kordonów złożonych z funkcjonariuszy służb specjalnych.

Czy na chorobę trawiącą nasz kontynent nie ma więc lekarstwa?

Jedynym lekarstwem, są konkretne działania polityczne. Trzeba zatrzymać falę uchodźców przybywających do Europy. Trzeba w końcu podjąć działania, które doprowadzą do zatrzymania procederu transportowania ich do krajów Unii Europejskiej. Do walki z terroryzmem nie wystarczą działania policji, czy służb. Niezbędne są decyzje polityczne i to na najwyższych szczeblach. Ci, którzy doprowadzili Europę do tego stanu, w jakim znajduje się obecnie, powinni naprawić szkody.

A więc próby zapobiegania zamachom przez służby to raczej leczenie skutków, niż choroby?

Zdecydowanie tak. Jeżeli w Europie jest kilka milionów uchodźców, a do tego ogromna liczba muzułmanów mieszkających tu od pokolenia czy dwóch, to nie ma takiej możliwości, aby służby były w stanie wszystko kontrolować. One i tak zapobiegają bardzo wielu podobnym zdarzeniom, ale przecież nikt nie czyta w myślach i nikt nie jest w stanie przewidzieć, że jakiś zwykły samochód nagle przyspieszy i wjedzie w tłum ludzi.

Co jeszcze utrudnia działania służb zmierzające do zapobieżenia takim atakom?

Obecnie Internet daje terrorystom bardzo szerokie możliwości komunikacji i utrudnia skuteczne wykrycie planowanych zamachów. Przypomnę, że zamachowcy przygotowujący zamachy w Paryżu komunikowali się ze sobą przez konsolę Play Station. Przecież nikt nie wyobraża sobie, że służby nagle zaczną inwigilować konsole do gier.

Przed jakimi drogami stoi więc Europa w tej tak trudnej sytuacji?

Mamy do wyboru dwa wyjścia. Albo zrobimy to, czego chcą terroryści, czyli wybudujemy wokół siebie pełne lęku państwo policyjne, albo zmierzymy się z tym problemem u źródła. Obywatele, zwłaszcza w Europie Zachodniej, powinni wymusić na politykach konkretne działania związane z imigracją, koniec przyjmowania uchodźców i rozwiązanie problemu, który de facto zaczęli Niemcy.

Tymczasem w Europie Zachodniej takich głosów nie słychać…

Trzeba w tym przypadku brać pod uwagę również kwestię tego, co w krajach Zachodu jest dopuszczane do wiadomości publicznej. Często słyszymy głosy, jakoby w Polsce była taka czy inna cenzura, gdy tymczasem prawdziwa cenzura ma miejsce na Zachodzie, a warunkuje ją wielki kapitał rządzący mediami. Do głosu dopuszcza się rzecz jasna wszelkich imigrantów, czy komentatorów „poprawnych politycznie”. Powiem obrazowo – wyobraźmy sobie, że do polskiej telewizji może wejść jedynie Sławomir Sierakowski i ludzie o jego poglądach. Tak właśnie jest na Zachodzie. Sam mam wielu znajomych w krajach Europy Zachodniej i wiem, że wielu ludzi ma zwyczajnie dość obecnego chaosu. Ale ci ludzie do mediów nie mogą się przebić. Gdyby jakiś oficer wywiadu powiedział o uchodźcach to, co ja powiedziałem przed chwilą, jego kariera była skończona, bo zostanie uznany za rasistę.

A przez taki polityczny klimat i brak konkretnych działań starania służb okazują się walką z wiatrakami?

Na Zachodzie co prawda działa kontrola broni, czy straż graniczna, ale co z tego? Przecież nóż, młotek, czy samochód bronią nie jest. To jasno pokazuje, że coś musi się radykalnie zmienić. Tylko działania polityczne mogą pomóc.

Czy fakt, że zwykły obywatel Europy ma już dość obecnej sytuacji, wskazuje, że w bliższej lub dalszej przyszłości możemy się spodziewać buntu przeciw elitom politycznym wciąż biernym wobec problemu migracji i zagrożenia terrorystycznego?

Wciąż mam taką nadzieję, ale by tak się stało, musiałaby nastąpić radykalna zmiana w tamtejszych mediach. W Polsce mamy komfortową sytuację, gdyż nasze media są zróżnicowane, na Zachodzie jest zupełnie inaczej. Tam żadna prawicowa stacja, nie miałaby szans na przetrwanie, bo nie dostałaby kredytu w banku, nie miałaby środków. Pamiętam niedawną sytuację z Wielkiej Brytanii, gdzie chciano otworzyć portal informujący o zagrożeniach związanych z islamem, ale inicjatorzy tego pomysłu nie mogli znaleźć żadnych funduszy. Zresztą po ostatnim zamachu w Manchesterze okazało się, że policja tworzyła listy potencjalnie niebezpiecznych osób, ale nie były to listy islamistów, lecz nacjonalistów. Tkwimy w błędnym kole i przypuszczam, że musi dojść do ogromnej, o wiele większej tragedii, by ludzie w Europie się obudzili.

Dziękujemy za rozmowę.