Portal Fronda.pl: Amerykański senat przyjął sankcje na firmy pomagające w budowie drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Polska może mówić o sukcesie?

Witold Waszczykowski, europoseł PiS, były minister spraw zagranicznych: Senat podjął decyzję, ale czekamy jeszcze na ewentualny podpis prezydenta Donalda Trumpa. Dopiero wówczas będziemy mogli rzecz komentować, choć oczywiście wszystko wygląda bardzo dobrze. Amerykanie chcą skłonić Niemców do rewizji projektu budowy gazociągu. Procedura nakładania sankcji nie została jednak jeszcze zakończona. Poczekajmy.

 

Amerykanie przekonują, że nakładają sankcje dla dobra samych Niemiec, chcąc uchronić ten kraj i całą Europę od uzależnienia od rosyjskiego gazu. To sugerowanie, że Berlin nie ma świadomości konsekwencji własnej polityki, co brzmi dość niepoważnie. Niemcy mieliby nie wiedzieć, co robią?

W Berlinie jest pełna świadomość, że ten gazociąg ma zalać Europę rosyjskim gazem. Niemcy od wielu lat mają bardzo konkretną wizję polityki gazowej. Już w trakcie budowy pierwszego Nord Streamu widoczna była kolizja nie tylko naszych interesów, ale także całej filozofii bezpieczeństwa. Niemcy uważali, że podłączenie Rosjan do gazu pod duży chłonny rynek europejski spowoduje uzależnienie Rosjan od tego rynku; dzięki temu do Rosji miałyby zostać też wprowadzone wszelkiego rodzaju europejskie normy i standardy. My mieliśmy odwrotną opinię na ten temat. Wielokrotnie rozmawiałem z Niemcami wskazując, że będzie dokładnie przeciwnie. Zalanie Europy gazem rosyjskim spowoduje po pierwsze, że będziemy uzależnieni od tego gazu, a to błędna strategia, bo powinniśmy źródła dostaw gazu raczej dywersyfikować. Po drugie to nie my nauczymy Rosjan robić transparentny biznes w oparciu o europejskie standardy, ale to Rosjanie będą korumpować Europę, czego przykładem jest były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Berlin jednak w dalszym ciągu wychodzi z założenia, że bycie w systemie rosyjskiego gazu jest dla niego korzystne. Niemcy płacą za ten gaz mniej od nas. Uważają, że to dobre dla ich gospodarki. Nie oglądają się na inne aspekty, nawet geopolityczne, choć przecież doskonale je rozumieją. Wiedzą, że oba gazociągi mogą być wykorzystane jako źródło nacisku na kraje, które on omija, czyli Ukrainę, Polskę i cały w ogóle obszar Europy Środkowo-Wschodniej.

 

Kilka dni temu bawarska lewicowa „Süddeutsche Zeitung” pisała, że Nord Stream 2 jest dobry dla Niemców i Europy, bo pozwala na większą niezależność od Amerykanów. W niemieckiej debacie widać bardzo silny antyamerykański resentyment. Jak Pan Minister ocenia taką narrację Berlina?

To jest oczywiście zgodne z niemieckimi wieloletnimi dążeniami do emancypacji od kurateli amerykańskiej. Niemcy w czasie zimnej wojny korzystali z amerykańskiego parasola bezpieczeństwa rozpostartego nad Europą Zachodnią. Jednak po zakończeniu zimnej wojny i po rozpadzie obozu wschodniego kwestia bezpieczeństwa zmieniła się na tyle, że Niemcy nie dostrzegają korzyści płynących z gwarantowania im przez USA bezpieczeństwa. Od wielu lat próbują się wyemancypować, tworzyć samodzielne struktury europejskie, rozwiązywać konflikty bez Amerykanów. To się jednak nie udaje. Niemcy byli bardzo aktywni już na początku lat 90. Wydawało im się, że będą w stanie sami, jako Niemcy i Europa, rozstrzygnąć konflikt na Bałkanach. Nie udało się. W 1995 roku wojna zatrzymała się, gdy włączyli się Amerykanie i rozpoczęły się rokowania w Dayton. Później Niemcom wydawało się, że rozstrzygną sami konflikt w Naddniestrzu. Ich akcje dyplomatyczne ponownie nie powiodły się. Teraz jest z kolei format normandzki. Niemcy i Francja od 2014-2015 roku próbują rozstrzygnąć konflikt rosyjsko-ukraiński. Jak dotąd - bez powodzenia. Chcą jednak próbować i uważają, że są na tyle silni, iż mogą zastąpić Amerykanów w Europie.

 

W 2022 roku Polska ma uzyskać całkowitą niezależność od gazu z Rosji, wygasa kontrakt jamalski. To autentyczny przełom?

Taką mam nadzieję. Wiele lat temu przyjęliśmy koncepcję dywersyfikacji bezpieczeństwa energetycznego, polegającą na tym, by zwiększyć przede wszystkim własne wydobycie gazu, a po drugie by zyskać dostęp do importu gazu skroplonego, LNG. Po to właśnie powstał i jest rozbudowywany terminal w Świnoujściu. Chcielibyśmy też zbudować pływający terminal w Gdańsku, statek, który odbierałby gaz skroplony. Budujemy rurę bałtycką – Baltic Pipe – łącząca Polskę, Danię i Norwegię. W 2022 roku nie tylko zyskamy niezależność od rosyjskiego gazu, ale będziemy też dysponować nadwyżką, którą można będzie sprzedawać w Europie Środkowej. To bardzo istotna geopolityczna zmiana. Nie będziemy już zależni od gazu rosyjskiego, którego dostawy są motywowane politycznie, czego ponosimy koszty, płacąc więcej, niż kraje Europy Zachodniej. Zmiana będzie więc istotna. Niemieckie plany, aby pojawiło się w Europie znacznie więcej gazu rosyjskiego, mogą być wszakże w kolizji z naszymi planami.