"Agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy nie należy potwierdzać. Ona jest potwierdzona i została dowiedziona" - mówił publicysta Wiktor Świetlik, komentując najnowsze odkrycie w amerykańskim archiwum.

Przypomnijmy, odnaleziony dokument z 1993 roku informuje o fakcie, iż gen. Czesław Kiszczak planował wywierać wpływ na Lecha Wałęsę. Kiszczak przyznał się m.in. do likwidiacji akt Departamentu IV MSW.

"To właśnie jest moim zdaniem najciekawsza diagnoza wypływająca z odkrytego dokumentu. Czesław Kiszczak jest dość mroczną postacią polskiej historii. Jednak sprytu oraz inteligencji nie można mu odmówić. To również wynika z listu. Niezwykle istotnym elementem jest również przyznanie się generała do niszczenia dokumentów Departamentu IV MSW" - mówił na antenie PR24 Wiktor Świetlik.

Dziennikarz specjalizujący się w sprawie agenturalnej przeszłości byłego prezydenta Lecha Wałęsy podkreślił, że autentyczność listu nie budzi żadnej wątpliwości.

"Można powiedzieć, że Czesław Kiszczak dość maniakalnie i obsesyjnie poszukiwał informacji dotyczących Lecha Wałęsy. Miało to początek w latach 80. W archiwum jest kolekcja gazet z całego świata z artykułami na temat funkcjonowania byłego prezydenta. Informacje dotyczące agenturalnej przeszłości Wałęsy są bardzo często podkreślone przez Kiszczaka" - wyjaśnił publicysta.

Wcześniej podobne zdanie w tej sprawie wyraził dr Andrzej Anusz, politolog, również zajmujący się karierą polityczną Wałęsy i Kiszczaka.

"Były prezydent powinien był się przyznać do swojej agenturalnej przeszłości. Po tym wszystkim, co zrobił dla wolnej Polski, nie da się go wykreślić z historii i ludzie by mu to wybaczyli. Wałęsa przerwałby w ten sposób link z Kiszczakiem, a on nie pisałby wtedy do niego takiego. Były prezydent od dłuższego czasu prezentuje postawę agresywną i atakuje tych, którzy wypytują go o przeszłość" - mówił na atenie PR24.

" Gdyby na czele Solidarności w 1981 roku stał ktoś o bardziej radykalnych poglądach, to być może władze zdecydowałyby się na siłowe rozwiązanie strajków stoczniowych. Paradoks byłego prezydenta jest taki, że jego słabość, zagrała pozytywnie na rzecz Solidarności. Władza liczyła, że z Lechem Wałęsą uda się dogadać i że będzie mogła go trzymać w szachu" - dodał Anusz.

mor/PR24/Fronda.pl