Jak podaje w swoim najnowszym reportaży „Deutsche Welle” w wersji rosyjskiej, liczba imigrantów przebywających w Eisenhüttenstadt w Niemczech wzrosła około pięcio-, siedmiokrotnie.
Eisenhüttenstadt to położony na wschodzie Niemiec bezpośrednio nad Odrą, w którym zbudowano w czasach NRD ośrodek dla uchodźców. Chodzi o nielegalnych migrantów przybywających do UE „szlakiem białoruskim”. Jak podaje tamtejszy ośrodek tylko we wrześniu przybyło ich tam około 1,4 tys. Jeden z nich ujawnił, ile musiał zapłacić za przemyt do Niemiec.
– Poleciałem samolotem najpierw do Bejrutu, potem do Mińska. Z Mińska zawieźli mnie samochodem do Brześcia. Potem przeszliśmy granicę z Polską. No i jestem. Przyjechałem tydzień temu. Niemcy traktują nas bardzo dobrze, ale ja chce jechać dalej, do Wielkiej Brytanii, gdzie przebywa moja mama i brat. Cały szlak kosztował mnie 10 tys. – powiedział niemieckim dziennikarzom Balan z Iraku.
Jak informują władze ośrodka w Eisenhüttenstadt przebywa tam obecnie 2,5 tys. imigrantów, a większość z nich dotarła do Niemiec „szlakiem białoruskim”.
Ponadto codziennie przybywa nowych imigrantów i jest to średnio od 50 do 100 osób. Z uwagi na brak miejsca władze placówki rozstawiają dodatkowe namioty i kontenery.
Jak podają władze ośrodka głównym problemem jest pomoc lekarska, jakiej wymagają przybyli tam imigranci.
Dziennikarze Deutsche Welle podają, że porozumień dublińskich nie są przestrzegane. Zgodnie z nimi uchodźcy zarejestrowani wcześniej w jakimś kraju UE powinni być deportowani do tego właśnie kraju. Dodają jednak, że sami migranci nie chcą być deportowani z Niemiec.
„Wszyscy chcą do Niemiec, nie pracują, nadużywają gościnności” – mówią dziennikarze.
Imigranci, po zarejestrowaniu i odbyciu kwarantanny mogą wychodzić na miasto. W Eisenhüttenstadt jest ich obecnie ok. 10 proc. całej zamieszkującej tam ludności. – Z samymi uchodźcami nie mamy problemów – powtarzają jak mantrę mieszkańcy.
– Nie podoba mi się, że wielu ludzi nadużywa naszej gościnności – dodają jednak w większości.
- Miesiącami, nawet latami nie pracują – mówi jeden mieszkańców.
- Wszyscy powołują się na słowa Angeli Merkel „damy radę” (deklaracja kanclerz RFN wygłoszona w sierpniu 2015 r. – red.). Tu, na wschodzie, nikt jej tego nie zapomniał – dodaje inny mieszkaniec.
Większość mieszkańców niemieckiego miasta zgodnie przyznaje że „to, co robi Łukaszenka, to kompletne świństwo”.
mp/yt/dw на русском