„Zakaz handlu w niedziele” budzi wiele kontrowersji. Przedstawiciele NSZZ „Solidarność”, którzy w piątek złożyli projekt ustawy w Sejmie zaznaczają, że właściwe określenie dla tego projektu to „ograniczenie” handlu. Katolicy przytaczają w dyskusjach na ten temat Trzecie Przykazanie Boże: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Odnosi się to zarówno do pracowników sklepów czy supermarketów, jak i konsumentów. Pojawia się także kwestia spędzania wolnego czasu z rodziną oraz praw pracowników. A z drugiej strony- obawy ekspertów czy też pracowników i pracodawców z sektora handlowego o zwolnienia, zmniejszenie obrotów czy spowolnienie wzrostu gospodarczego. Do sprawy dość ostrożnie odniósł się dziś minister finansów Paweł Szałamacha.

W jakim kierunku pójdą te zmiany? Poprosiliśmy o komentarz Sekretarza Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Stanisława Szweda.

Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Od pewnego czasu powraca dyskusja nad zakazem handlu w niedziele. „Solidarność” złożyła w piątek w Sejmie projekt takiej ustawy. Inicjatorzy uczulają, że jest to „ograniczenie”, nie „zakaz” handlu, jak podają media. Dziś na ten temat wypowiedział się minister finansów, Paweł Szałamacha. Zaznaczył, że osobiście byłby zwolennikiem wprowadzenia tego ograniczenia w jedną niedzielę w miesiącu i przyjrzenia się skutkom przez- przykładowo- dwa lata.

Stanisław Szwed, wiceminister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej: W tej chwili jesteśmy dopiero na pierwszym etapie. Są zebrane podpisy pod projektem obywatelskim złożonym w Sejmie. Odbędzie się debata. Stanowiska rządu oczywiście jeszcze w tej sprawie nie ma. W ministerstwie będziemy w tej chwili przygotowywać stanowisko do projektu. Osobiście mówiłem, że warto ten projekt poddać również pod dyskusję na Radzie Dialogu Społecznego z pracodawcami i związkami zawodowymi. Jesteśmy otwarci na rozwiązania zaproponowane w tym projekcie. Jednak czy do końca wszystko pójdzie tak, jak jest zaproponowane? Tutaj potrzeba analiz i badań, jak wpłynie to- z jednej strony na sytuację na rynku pracy, a z drugiej- na kwestie związane z budżetem państwa i myślę, że do tego odniósł się też minister Szałamacha. Generalnie w naszym ugrupowaniu jest duża otwartość na pomysł ograniczenia handlu w niedzielę.

Media przedstawiają ten projekt jako wielką rewolucję, która uderzy w pracowników sektora handlowego, powodując lawinę zwolnień. Minister finansów również zachował tu sporą ostrożność. Zasugerował, że trzeba to rozwiązanie „przetestować” i wrócić do tematu np. za dwa lata, mając w ręku „twarde” dane.

Trudno byłoby w tym momencie wypowiadać się, czy byłaby to jedna niedziela w miesiącu, dwie; czy na przykład wszystkie. Trzeba dokonać analiz i przeliczeń. Wiem tylko, że kiedy w 2007 roku wprowadzono ustawę o zakazie handlu w 12 dni świątecznych, inicjatorzy również spotkali się z ostrymi atakami. Przeciwnicy tego rozwiązania obawiali się załamania rynku pracy i olbrzymich strat. Obawy te jednak się nie potwierdziły, dziś praktycznie można powiedzieć, że większość Polaków jest za ograniczeniem handlu w dni świąteczne. Temat handlu w niedziele jest natomiast otwarty i myślę, że również dyskusja, która trwa obecnie, wskaże nam kierunek: czy ma to być zakaz całkowity, czy tylko ograniczenie. Zobaczymy, jaki obrót przyjmą sprawy, a jak na razie jesteśmy na początku drogi do przyjmowania tych rozwiązań.

Biorąc pod uwagę program PiS- czy ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę odnosi się bardziej do praw pracowników, życia rodzinnego czy wartości chrześcijańskich?

Wszystkie te kwestie się łączą. Z całą pewnością bardzo ważnym elementem tej dyskusji są prawa pracownicze, w szczególności na przykład matek pracujących w supermarketach. Z drugiej strony oczywiście jest kwestia związana ze sposobem spędzania czasu z rodziną. Nie chodzi tu przecież o to, by wspólnie chodzić po sklepach. W tym zakresie wiele mówi również Kościół, który też jest za tym, by handel w niedziele ograniczyć. Niedziela ma być dniem wolnym, nie dniem pracy. Tam, gdzie nie ma potrzeby pracy w niedziele, myślę, że warto takie ograniczenia wprowadzać. I na pewno nie ma potrzeby, by sklepy pracowały w niedzielę w tak pełnym zakresie, jak obecnie.