"Nie chcę, by dziś na twoim pogrzebie panował przede wszystkim smutek, byśmy pogrążyli się w rozpaczy. To prawda, jest nam dziś bardzo ciężko, ale chcę właśnie teraz podziękować Bogu, że wiele lat temu skrzyżował nasze drogi"- mówiła Magdalena Adamowicz, wdowa po tragicznie zmarłym prezydencie Gdańska podczas dzisiejszego nabożeństwa pogrzebowego.

"To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani! Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie!" – to były twoje ostatnie słowa, Pawle. Po nich odszedłeś ze światełkiem do nieba. Ale nie chcę, by dziś na twoim pogrzebie panował przede wszystkim smutek, byśmy pogrążyli się w rozpaczy. To prawda, jest nam dziś bardzo ciężko, ale chcę właśnie teraz podziękować Bogu, że wiele lat temu skrzyżował nasze drogi, że dzięki Niemu Cię poznałam i zmieniło się nasze życie"- wspominała Adamowicza żona, która zabrała głos na zakończenie mszy żałobnej. Wdowa po włodarzu Gdańska podziękowała kościołowi gdańskiemu za podniosłą uroczystość oraz złożyła podziękowania na ręce przedstawicieli innych kościołów oraz związków wyznaniowych obecnych na pogrzebie. Żona Pawła Adamowicza nie zapomniała również o lekarzach, którzy zrobili, co w ich mocy, gdy prezydent w minioną niedzielę ciężko ranny trafił do szpitala. 

"Dziękuję lekarzom z całego serca. Wiem, że robiliście wszystko, co było w waszej mocy, aby uratować Pawła, że walczyliście wiele godzin przy stole operacyjnym"- podkreśliła wdowa. 

"Od początku naszego związku wiedziałam, że twoją miłością będę musiała dzielić się z Gdańskiem. I dzieliłam się, nie była zazdrosna (...). Teraz zostałyśmy same, ale to nie znaczy że samotne, bo są z nami tysiące gdańszczan i gdańszczanek, są Polacy w innych miastach, są przyjaciele z zagranicy"- mówiła Magdalena Adamowicz. Wdowa po prezydencie Gdańska wyraziła nadzieję, że jego myśli i idee pozostaną żywe. 

"Pawle, zachęcałeś do czynienia dobra, tu, w małej ojczyźnie, w Gdańsku, wierzę, że to dobro rozleje się dalej, na inne miasta, na cały świat, że podziały zaczną się zacierać, że skończy się fala nienawiści. Potrzebna jest nam cisza, ale cisza nie oznacza milczenia. Milczenie jest bliskie obojętności. Paweł nigdy nie był obojętny. Nie był oportunistą. Dzisiaj wszyscy musimy zrobić rachunek sumienia. Co robiliśmy, kiedy obok działo się zło? Naszą rodzinę dotknęło wiele niegodziwości i złych słów. To nas bolało. Niech już nigdy nie powtórzy się tragedia, która nas spotkała"- przemawiała Magdalena Adamowicz.

Oprócz wdowy po prezydencie, głos zabrała starsza córka Adamowiczów, brat tragicznie zmarłego polityka, komisarz Gdańska, a także o. Ludwik Wiśniewski oraz Aleksander Hall.

yenn/Fronda.pl