Według Witolda Waszczykowskiego, byłego szefa MSZ z ramienia PiS, Polska porzuciła politykę wschodnią i pozwoliła na marginalizację w sprawie ukraińskiej. „To klęska tej dyplomacji i Ukraińcy to widzą. Dla nich polska dyplomacja jest przegrana i przestała być punktem odniesienia” – mówi Waszczykowski na antenie radia TOK FM.

„Wojna z Gruzją w 2008 r. także odbywała się w trakcie olimpiady w Pekinie. Pojechali tam przywódcy i Rosja z tego skorzystała. Również podczas olimpiady zimowej w Soczi zakładano, że nastąpią pewne działania. Teraz byliśmy pewni, że podczas mundialu Rosja będzie działać i działa” – powiedział poseł PiS. „To gra na czas. Putin będzie destabilizował Ukrainę, wiedząc, że Poroszenko nie ma czasu, że musi jak najszybciej ten konflikt zakończyć, usunąć rebeliantów i zająć się reformami. Bo jak nie wprowadzi reform i nie dostanie pieniędzy, wybuchnie kolejny, socjalny Majdan. Na to liczy Putin” – dodaje były minister.

Jego zdaniem nadzieją dla Polski w zaangażowanie Europy w sprawy Ukrainy jest współpraca regionalna: „od Skandynawów, Bałtów przez Grupę Wyszehradzką, po Rumunię i Ukrainę”, a także Białoruś – tłumaczy Waszczykowski.

Jego zdaniem za kryzys polskiej polityki wschodniej odpowiada m.in. Bartłomiej Sienkiewicz. Postulował on odejście od polityki jagiellońskiej na rzecz poprawy stosunków z Rosją. Propozycje te doprowadziły jednak do złych skutków. „Kiedy odeszliśmy od idei jagiellońskiej i zastąpiliśmy ją ideą piastowską, jak pisał Radosław Sikorski, czyli modernizacją kraju, w 2010 roku w Warszawie pojawił się ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew, który zażądał jeszcze większych koncesji: Orlenu, Lotosu, Azotów. Pojawiła się wrzutka o gazociągu na południe, który uniemożliwiłby nam eksport gazu na południe Europy. "Więc opaszemy was rurami i możecie żyć pod władzą Moskwy” – tłumaczy poseł.

bjad/gazeta.pl