"Nie trzeba streszczać polskich dziejów, żeby przekonać czytelników, że ci, którzy uznawani byli za obywateli republiki, byli zawsze za pan brat z wojaczką, a więc również z bronią. Inaczej niż w narodach chłopskich, w Polsce przez wieki podstawą systemu obrony państwa było obywatelskie pospolite ruszenie" - pisał publicysta Łukasz Warzecha na łamach "Frondy Lux".

"Sytuacja zmieniła się wraz z upadkiem państwa i nadejściem ściślejszych reguł, rządzących codziennym życiem (a więc także noszeniem broni) w XIX wieku. W Powstaniu Styczniowym dostęp do broni był już utrudniony, a jej notoryczny brak był jedną z przyczyn klęski" - wskazał dalej publicysta. Wciąz jednak, pisał, broń była dla Polaka czymś oczywistym i naturalnym.

To zmieniło się dopiero w okresie PRL lub nawet po 1989 roku. Zapanowała wielka hoplofobia, czyli irracjonalny strach przed bronią.
"Oczywiście niejako zawodowymi hoplofobami są ideowi lewicowcy. [...] Dla lewicy problemem jest każdy atrybut wolności i indywidualizmu, ponieważ z natury utrudnia on wciskanie obywateli w zaprojektowany przez lewicowych inżynierów społecznych gorset. Ci inżynierowie zaś niezmiennie sądzą, że lepiej niż zwykli ludzie wiedzą, czego im potrzeba" - kontynuował.
Jak zauważył, w niektórych krajach doszło do całkowitego rozbrojenia - zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, gdzie legalnie nie można posiadać praktycznie żadnych narzędzi do samoobrony.

W Polsce jest według badań ok. 2,51 egzemplarza broni na 100 mieszkańców (co nie oznacza, że tyle osób ma broń: tyle jest sztuk broni, jedna osoba może mieć więcej).

A jak jest w innych krajach eropejskich? "Austria – 29,99, Norwegia – 28,82,Szwajcaria – 27,58, Szwecja – 23,14, Niemcy – 19,62, Francja – 19,61, Litwa – 13,59, Czechy – 12,53, wreszcie nawet wspomniana Wielka Brytania (a dokładnie Anglia i Walia) – 4,64. Wyprzedzają nas nawet Rumunia ze wskaźnikiem 2,63 i o włos Holandia – 2,6" - pisze Warzecha.

Według Warzechy polskie boje o możliwość posiadania broni przez uczciwych obywateli to po prostu "boje z lobby milicyjnym". " Tak, to nie błąd – z lobby milicyjnym, nawet jeżeli formalnie mieliśmy do czynienia z policją. Milicyjna pozostała jednak nie tylko mentalność, ale i przez długi czas ludzie, kontrolujący w KGP kwestie posiadania broni. Jeśli dziś zastanawiamy się, skąd nagle wzięły się skrajnie restrykcyjne, niekorzystne dla strzelców zmiany w ustawie o broni i amunicji, doklejone ostatnio cichcem w MSWiA do projektu ustawy o obrocie bronią i materiałami wybuchowymi, to odpowiedź jest prosta: znać w nich rękę wspomnianego milicyjnego lobby" - stwierdził.

Niestety, pisze autor, rządzący stają od dawna właśnie po stronie lobby milicyjnego. Władze potrafią wprost obrażać obywateli, mówić, że Polacy "nie dojrzeli" do posiadania broni. Jak pisze Warzecha, to po prostu zniewaga dla naszego narodu.

bsw/frondalux.pl