Dokładnie wczoraj portal Fronda.pl opublikował artykuł „SB-cy, kapusie, przekręty. Śledztwo Frondy ws. PZPN”. Tego samego dnia upubliczniono taśmę na której prezes związku domaga się należnych „baniek”.  Niedługo po tym zadzwonił do mnie jeden z moich informatorów (notabene były członek zarządu PZPN). „Życie samo dopisało scenariusz do Pana tekstu” - powiedział. Faktycznie, opisane przekręty dla wielu niewiernych  Tomaszów stały się bardziej wiarygodne w obliczu publikacji wspomnianej rozmowy.

 

Kuligowski twierdzi, że urządził „klasyczną prowokację” i przekazał nagranie Kazimierzowi Greniowi, które je upublicznił.  I tak demaskatorami PZPN-owskich szwindli stali się prominentni działacze. Kręcina i spółka odpierają ataki twierdząc, że „demaskatorzy” próbują się zemścić za odsunięcie ich od interesów. W podobnym tonie wypowiedział się dziś Grzegorz Kalinowski (nSport)  na antenie TVN 24, przypominając, że to m.in. Greń wyniósł Grzegorza Latę na stanowisko prezesa PZPN.

 

Przy okazji „afery taśmowej” uaktywnił się Janusz Hańderek, przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPN (o Januszu Hańderku czytaj TUTAJ). Podczas Walnego Zgromadzenia przedstawił nieprawidłowości w pracy związku, co natychmiast podchwyciły wszystkie media, zamieszczając obszerne fragmenty wypowiedzi Hańderka. Dziwne tylko, że przewodniczący Komisji Rewizyjnej (do której trafił po aferze korupcyjnej) nie był łaskaw przypomnieć sprawy towarzyszącej meczowi Polonia Warszawa – Górnik Zabrze. „Sędzia popełnił potworny błąd, nie zauważył ręki piłkarza Górnika. Obserwatorem sędziowskim z ramienia PZPN był właśnie Hańderek! Jak szef Komisji Rewizyjnej może być obserwatorem? To nie trzyma się kupy! Sprawdza się to o czym mówiłem, że PZPN to przyczółek komuny w którym agent siedzi na tajnym współpracowniku i jeszcze jakimś wywiadowcy, jeden na drugim. Było tak, że na 100-kilkunastu ludzi na Walnym Zgromadzeniu PZPN, aż 60 było tajnymi współpracownikami SB. Ponieważ nie zrobiono dekomunizacji, jeden na drugiego ma haka i tak to wszystko się trzyma” – powiedział mi Jan Tomaszewski.

 

Hańderek, według relacji Leszka Lechonia z FutbolNet, był tajnym współpracownikiem SB, który zajmował się donoszeniem na dziennikarzy. Dziś w ferworze medialnej walki o wpływy w PZPN, Hańderek jawi się jako szlachetny rycerz, ujawniający niegodziwości dotychczasowej wierchuszki.

 

Wygląda na to, że sprawa „taśm Laty” nie stanowi żadnego przełomu, ale kolejny etap walki o władzę w PZPN. A, że lud zawsze domaga się chleba i igrzysk, media skrzętnie to wykorzystują. Jest popyt, jest i podaż.

 

Aleksander Majewski