- Myślałem, że odejdę. Jedyny opór, jaki czułem, to ten przed zostawieniem swoich współbraci z moimi szpargałami do uporządkowania. Bo mnie czekała - tak myślałem - już tylko milsza perspektywa: spotkania z Panem Bogiem - powiedział o. Leon Knabit w rozmowie z Marią Mazurek dla „Polska Times” relacjonując swoje przeżycia z czasu zakażenia koronawirusem.

Jak powiedział w rozmowie z portalem, początkowo nie zdawał sobie sprawy z faktu bycia zakażonym, ponieważ przechodził to bezobjawowo. O tym, że został zdiagnozowany zadecydował przypadek, kiedy benedyktyn spadł ze schodów, w wyniku którego doznał on standardowych stłuczeń, ale po wykonaniu badań i powrocie do klasztoru nadal źle się czuł. Jego przełożony zdecydował o tym, żeby zakonnik udał się do szpitala.

- Mam 91 lat. Zdaję sobie sprawę, że Pan Bóg prędzej niż później wezwie mnie do siebie. Jednak chyba nigdy nie było tak blisko jak teraz – powiedział też duchowny.

O. Knabit pochwalił personel szpitalny, który „choć przepracowany i przemęczony jest życzliwy, pomocny, troszczący się o pacjenta. Kompetentni, zabiegani jak nieszczęście. Podziwiam ich” – stwierdził duchowny.

- Myślałem, że odejdę. Jedyny opór, jaki czułem, to ten przed zostawieniem swoich współbraci z moimi szpargałami do uporządkowania. Bo mnie czekała - tak myślałem - już tylko milsza perspektywa: spotkania z Panem Bogiem – stwierdził.

- Myślę, że skoro Pan Bóg zdecydował, żeby tym razem zostawić mnie na tym świecie, to widocznie uznał, że może jeszcze jestem na nim potrzebny – dodał też skromnie zakonnik.

 

mp/pap/polska times