Autorka pisze: "Wydawałoby się, że ubóstwo to powód do wsparcia rodziny, a nie przekazania jej najmłodszych członków do domu dziecka. Bywa jednak tak, że dla sądu bieda może stać się argumentem do wydania takiej właśnie decyzji. Od emocjonalnej więzi z rodzicami ważniejsze jest, by dziecko było najedzone, porządnie ubrane i miało miejsce do nauki. I choć od ponad roku asystenci pomagać mają potrzebującym rodzinom i ochronić je przed tak drastycznymi rozwiązaniami, nadal zdarzają się historie, w których brak środków do życia równa się utracie dzieci. Najgorsze jest to, że kiedy ruszy machina systemu, wyrwanie się z jej trybów graniczy z cudem. I nawet jeżeli posłanie dzieci do domu dziecka lub rodziny zastępczej ma stać się dla rodziców motywacją do zmiany na lepsze, odzyskanie potomstwa bywa bardzo trudne. Szczególnie dla osób, które nie radzą sobie nie tylko z rolą rodzica, lecz także z samym sobą."

"Z prawnego punktu widzenia powodem do przekazania dziecka do pieczy zastępczej jest „zagrożenie jego dobra”. Sęk w tym, że interpretacja takiego sformułowania jest bardzo szeroka. Przykładem tego są takie historie jak ta Grażyny Chmiel, której odebrano dzieci, kiedy po dwudziestu kilku latach doświadczania przemocy ze strony męża zdecydowała się złożyć na niego doniesienie do prokuratury. Odeszła od męża, lecz by dzieci mogły do niej wrócić, musiała postarać się o nowe lokum. Z kolei Danuta Nawara nie może odzyskać synów, bo ma za małe mieszkanie. Jolanta i Dariusz stracili syna z powodu fatalnych warunków bytowych. Zaś małżeństwu Prymów zabrali dzieci, bo byli niezaradni życiowo. W każdej z tych sytuacji powodem były bieda, brak pracy czy mieszkania."

Cały artykuł do przeczytania TUTAJ

ToR/dziennik.pl