Tomasz Wandas, Fronda.pl: Polska Agencja Prasowa dotarła do notatki ze spotkania, które odbyło się 19 grudnia. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki rozmawiał z rosyjskim ambasadorem Sergiejem Andriejewem. Z dokumentu wynika, że Grodzki miał zaproponować m.in. odnowienie kontaktów na szczeblu wicemarszałków izb obu krajów. Wskazał, że ze strony Polski takie kontakty mógłby prowadzić wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, jednak Andriejew zaznaczył, że polityk jest w Rosji objęty sankcjami. O czym świadczy to wydarzenie?

Andrzej Talaga, „Rzeczpospolita”: Świadczy o tym, że Pan Marszałek, a właściwie jego służby, nie sprawdzili, czy faktycznie wicemarszałek jest objęty takim zakazem wjazdu. Powinni to byli wcześniej zweryfikować. Ambasador Rosji odpowiedział logicznie. Oczywiście, Rosja mogłaby zmienić taki zakaz, ale trzeba by o to wystąpić...

Czy jednak rozmowy, które odbywają się w takim klimacie nie są podejrzane?

Jeśli chodzi o same rozmowy, to nie ma w nich nic szczególnie złego, dlatego, że nawet z wrogiem powinien być otwarty kanał komunikacji, nawet podczas wojen… Dotyczy to polityków różnego typu, nie MSZ-u, nie prezydenta, czy premiera – ale np. na poziomie Ambasady czy parlamentarzystów. Bardzo często np. Stany Zjednoczone działają w ten sposób – w kwestii, której Departament Stanu nie chce podjąć, bądź nie chce ujawniać – poprzez parlamentarzystów, kongresmenów. Jest to w świecie przyjęte i praktykowane, bywa także skuteczne, jako taki alternatywny, drugi, nie do końca formalny, ale w rzeczywistości jednak taki właśnie, kanał kontaktu. Więc on jest w porządku – nie widzę w nim nic złego. Taki kanał powinien istnieć, nawet jeśli bylibyśmy na progu konfliktu zbrojnego z Rosją.

Poważnie?

Trzeba rozmawiać – choćby o sprawach tak banalnych, jak ruch lotniczy, graniczny, itd. To jest w porządku. Natomiast nie wiem jaki był stopień konsultacji spotkania marszałka Grockiego z MSZ-em. Z całą pewnością takie kontakty powinny się odbywać z pełną wiedzą i zgodą służb dyplomatycznych, i oczywiście służb specjalnych. Trudno mi tutaj powiedzieć, czy te reguły zostały zachowane, czy nie, natomiast co do zasady – sama rozmowa nie jest niczym złym.

Dyplomata zwrócił się również z prośbami do marszałka Senatu. Chodziło o to, by Polska poparła apel o zniesienie sankcji dla Rosji oraz, by nie wspierała wykluczania jej z obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Dlaczego tego typu prośba skierowana jest do marszałka, który reprezentuje opozycję a nie rząd? Jak w praktyce wyglądałoby spełnienie prośby rosyjskiego ambasadora? Jakie byłyby tego konsekwencje?

Pan Marszałek powinien te informacje przekazać naszym służbom dyplomatycznym – MSZ-owi krótko mówiąc, bo to rząd i właśnie to Ministerstwo decydują o tym, czy taką politykę trzeba podjąć, czy nie. Na pewno nie Sejm, czy Senat... Rozmowa więc jest w porządku, ale pytanie co było dalej – czy zostały powiadomione służby? Czy podjął rozmowę pan Marszałek, czy tylko przekazał służbom informacje – co byłoby właściwym zachowaniem. Bo rozmawiać można o wszystkim, o oddaniu Królewca Polsce, albo Białegostoku Białorusi... Nie wiem, co się stanie dalej – jeśli pan Marszałek wniesie stosowne powiadomienie, złożył notkę na piśmie w MSZ-e to zachował się poprawnie. Jeśli tego nie zrobił, postąpił niewłaściwie.

Z kolei Grodzki wystosował apel o zwrot wraku Tu-154. Domagał się również dostarczenia dokumentów z archiwów ws. obławy augustowskiej. W odpowiedzi Andriejew podkreślił, że Rosja nie rozumie „teorii spiskowych" dotyczących katastrofy smoleńskiej, a wspomniane archiwa są „zamrożone" po „burzeniu pomników" w Polsce i polskiej „ustawie historycznej”. Na co liczył marszałek Grodzki kierując tego typu prośbę do Rosjan? Dopytuję, gdyż jasne jest jakie jest stanowisko rosyjskie w sprawie wraku…

Jasne jest to stanowisko także ws. obławy augustowskiej. Rosja dalej będzie odmawiać, dlatego, że relacje polsko-rosyjskie są złe, czy nawet bardzo złe. W związku z tym nie można się niczego innego spodziewać. Marszałek tym razem wypowiedział w pełni polskie oczekiwania wobec Rosji, wiedząc że te oczekiwania nie zostaną spełnione... Więc tutaj zachował się arcypoprawnie, w pełni idąc po linii polskiej polityki wobec Rosji. Takie są nasze oczekiwania wobec nas – jak rozumiem, bez wspomnienia o nich trudno będzie mówić o jakichś poprawniejszych relacjach. Więc tutaj akurat tylko można przyklasnąć.

Nie da się nie zauważyć, że spotkanie wzbudziło niemałe kontrowersje. Przede wszystkim odbyło się tego samego dnia, gdy prezydent Rosji Władimir Putin po raz pierwszy mówił o negatywnej roli Polski przy wybuchu II wojny światowej. Podczas corocznego spotkania z dziennikarzami rosyjski prezydent zarzucił Polsce „rozbiór Czechosłowacji”. O czym to świadczy? Czy jest to przypadek i nie należy przykładać do tego większej wagi?

Nie spodziewam się konspiracji ze strony Marszałka i Rosjan, że wybrał ten sam dzień, w którym Putin zaatakował Polskę, bo to nie jest politycznie dla niego korzystne. Więc myślę że była to typowa koincydencja, a nie świadomość tego, co Rosja szykuje. Z całą pewnością Rosja atakując Polskę w najczulszym miejscu, oskarżając o to, co zarzuca nam też wiele – podkreślam, że nie wszystkie – środowisk żydowskich, to że w jakiś sposób Polska współpracowała z Niemcami w ludobójstwie Żydów – no to wie Putin, że to odnajdzie swoich odbiorców: w Ameryce, w Izraelu część środowisk rezonuje na takie hasła. Prawdopodobnie więc próbuje – moim zdaniem bezskutecznie – podobnej techniki w Polsce, żeby Polaków podzielić, wykorzystać podział rządu i opozycji, obojętnie dla Rosji czy to prawica, czy lewica, bo oni skłaniają się po prostu do tych, którzy wydają się być skłonni to tańczenia do tego, jak Rosja zagra...

Skąd jednak ten zbieg okoliczności?

Być może dyplomacja rosyjska wybrała właśnie ten dzień, by zanurzyć w tym bagnie pana Marszałka, akurat w ten dzień, kiedy Putin jawne kłamstwa i kalumnie wobec Polski rozpowszechnia, to on spotyka się z ambasadorem... Jeśli miała miejsce konspiracja – to tylko ze strony rosyjskiej.

Co opinia publiczna na to? Czy marszałek zyska czy zaszkodzi Platformie zwłaszcza jeśli chodzi o kampanię wyborów prezydenckich?

Zdaje się, że raczej zaszkodzi. W kontekście tego, co się dzieje, w Polsce historia jest ciągle żywa – nas ciągle to interesuje, my – jako naród – pamiętamy, chcemy pamiętać, celebrujemy pamięć zbiorową poszczególnych wydarzeń, jak Powstanie Warszawskie, itd., więc tego typu atak w Polsce będzie jeszcze długo odbierany bardzo źle. Koincydencja spotkania działa raczej na niekorzyść, ta wizyta może być obierana jako pewna spolegliwość, wpisywanie się w rosyjską narrację, skutki dla pana marszałka i PO będą raczej negatywne.

Dziękuję za rozmowę.