Nie żyje 38-letni bokser Dawid Kostecki, który ujawnił proceder współpracy CBŚ z Rzeszowa z właścicielami agencji towarzyskich obsługujących polityków. Według oficjalnych informacji powiesił się w celi. Wszystko wskazuje na to, że odwiedził do "seryjny samobójca".

Kostecki miał rzekomo powiesić się na prześcierdale, leżąc na pryczy i zakrywając się kocem. Współwięźniowie niczego nie wiedzieli ani nie słyszeli.

Bokes trafił do więzienia za kierowanie gangiem. Wcześniej karano go za handel narkotykami, kradzieże samochodów, stręczycielstwo i oszustwa podatkowe. Za 2 lata miał zakończyć obecną karę.

Problem w tym, że Kostecki dał się we znaki służbom. W 2012 roku opisał powiązania między CBŚ a właścicielami burdeli na Podkarpaciu. Oficer CBŚ miał brać pieniądze od właścicieli tych przybytków. Należały do Aleksa i Żeni, braci z Ukrainy. Kostecki twierdził, że biznes Ukraińców był chroniony przez cały układ urzędniczo-policyjny. Kontrole omijały burdele należące do braci. Co więcej w okolicy podpalano inne burdele - ale policja nigdy nie łapała sprawców.

W 2015 roku Kostecki trafił w ciężkim stanie do szpitala. Prawdopodobnie brutalnie pobity.

PiS wzięło się za mafijny układ. Rozbito szajkę, aresztowano ukraińskich stręczycieli oraz ich polskich pomocników. Ale wyroki zapadły bardzo niskie, dziś wszyscy są już na wolności.

Problem w tym, że świadków... jest coraz mniej. Wcześniej "samobójstwo" popełniło już dwóch innych.

Tymczasem w lokalach ukraińskich braci politycy, prokuratorzy i inni wysoko postawieni mieli być nagrywani. Mowa więc o tysięcznych "hakach" w ręku przestępców.

bsw/wyborcza.pl