„Konflikt na skalę (...) nieznaną od czasów drugiej wojny światowej jest znów możliwy” - ostrzega tygodnik „Economist”.

W artykule redakcyjnym tygodnika czytamy, że wydawało się przez ostatnie ćwierć wieku iż mimo licznych wojen w Afryce, Afganistanie czy Iraku „niszczycielskie starcie między wielkimi światowymi mocarstwami jest niemal nie do wyobrażenia”.

Tymczasem jak podkreśla tygodnik:

„Zmiany geopolityczne i technologiczne sprawiają, że wraca ryzyko niszczycielskiej wojny między mocarstwami; możliwy jest konflikt USA z Koreą Płn., groźne są ambicje Rosji i Chin do regionalnej hegemonii".

Sytuacja zmieniła się – pisze tygodnik – ze względu na długofalowe zmiany geopolityczne oraz proliferację różnych technologii, które podkopują dominację militarną USA oraz jej aliantów.

Tygodnik pisze też o ujawnionych przez Pentagon założeniach nowej strategii obronnej, wedle której to z Rosji oraz Chin płyną główne zagrożenia dla USA. Mają być groźniejsze niż dżihadyzm. Z kolei dowództwo sił zbrojnych Wielkiej Brytanii ostrzega przed możliwym atakiem ze strony Rosji.

W artykule opublikowanym przez tygodnik czytamy również, że w nuklearną katastrofę przerodzić się może ewentualny konflikt USA i Korei Północnej, w który wciągnięty mogą zostać Chiny.

Economit” pisze też o możliwym ataku prewencyjnym na instalacje nuklearne Korei Północnej, który znajduje się pośród wielu innych planów Pentagonu. Tygodnik podkreśla, że nawet ograniczony atak może się wówczas przerodzić w „totalną wojnę”.

„Artyleria Korei Północnej może bombardować Seul, wystrzeliwując 10 tys. ładunków na minutę, a drony i miniaturowe okręty podwodne mogą przenosić broń biologiczną, chemiczną, a nawet nuklearną”

- czytamy.

Tygodnik podkreśla, że pewną gwarancją pokoju są tylko bardzo silne Stany Zjednoczone. Ostrzega jednak, że prezydent Donald Trump zabiera się za to w sposób zupełnie niewłaściwy mówiąc o Ameryce, która ma znowu być wielka. 

dam/PAP,Fronda.pl