Walka polityczna ma swoje reguły, brutalne i często wręcz estetycznie dla zwykłego człowieka nie do przyjęcia. Ale ma też swoje ograniczenia – są to podstawowe wartości.

Jarosław Kaczyński ma rację: do polityki nie powinno się iść dla pieniędzy. Jednak jeżeli ktoś w sposób transparentny i zgodny z prawem się trochę dorobi, to w tym też nie ma nic złego, tak jak w robieniu kariery. Kariera jest wręcz naturalnym mechanizmem rozwoju, bo jak ktoś nie idzie do góry, to albo nie chce, to oczywiście jego prawo, albo chce, tylko nie potrafi. A to już pokazuje pewien problem. Dlatego nie można potępiać osób publicznych walczących o władzę i wpływy. Jest tylko jedno ograniczenie, które mamy prawo nakładać na zapędy naszych przedstawicieli: dobro publiczne. Róbcie kariery, czyniąc dobro Polsce. Mamy tu gradację wartości: jeżeli Wasze kariery i ambicje mogą zaszkodzić nam wszystkim, to musicie zrobić krok w tył. Dobro publiczne jest w służbie dla ogółu na pierwszym miejscu. To niekoniecznie ostatecznie się opłaci i na tym polega nasza umowa z Wami, ta jej najtrudniejsza część. Pomagamy, bo wierzymy, że Wam naprawdę chodzi o coś więcej niż własny interes.

Nie chcę dzisiaj przesądzać przyczyn konfliktu w obozie władzy. Pewnie docelowo chodzi o to, kto kiedyś będzie następcą Jarosława Kaczyńskiego. Mnie ta perspektywa na razie mało interesuje. W tej chwili i w najbliższych latach rządzi i rządzić będzie prezes PiS. Jest wielu starszych od niego polityków, którzy chcą rządzić większymi krajami niż Polska albo w przeszłości rządzili. Tylko Kaczyński potrafi spiąć całość obozu i póki inny polityk nie nabierze tych kompetencji, nie ma po prostu kim go zastąpić.

Wcale nie jestem pewien, czy to co piszę, ucieszy kogokolwiek w obozie władzy z Kaczyńskim na czele. Bo nasze zaufanie nakłada też na niego wielki obowiązek. Czasem trzeba zrezygnować z rzeczy, do których ma się najgłębsze przekonanie, po to, by je na przykład w przyszłości w ogóle zrealizować.

Kluczowe sprawy dla polskiego interesu narodowego to umocnienie naszej niepodległości i bezpieczeństwa, przejście przez kryzys gospodarczy i szansa na zbudowanie współpracy przyjaznych republik wokół Polski. Kwestią naszego honoru i powagi państwa jest wyjaśnienie sprawy smoleńskiej. Wreszcie trzeba dokończyć kilka reform, w tym tę dotyczącą sądownictwa.

Bez stabilnej większości rządowej nie będzie to możliwe. Dla jej zbudowania zrobiono bardzo dużo. Dzisiaj zdaje się, że przeszkodą są ambicje tych, którzy ową większość pomogli dopełnić. Tylko to nie zmienia faktu, że z tej sytuacji trzeba jakoś wybrnąć. Nie podaję recepty, bo nie znam wszystkich faktów. Wiem tylko, że ci, którzy się przyłożą do destabilizacji politycznej, wyrządzą krajowi wielką krzywdę.

Nie wierzę, że decydującym problemem stała się tu ustawa o ochronie zwierząt. To raczej pretekst. Niemniej ta sprawa zaczęła żyć własnym życiem. Ludzie nie rozumieją jej wszystkich aspektów albo wręcz odbierają je odwrotnie. Niepotrzebnie pozwolono skierować ostrze przekazów medialnych przeciwko polskiej wsi. Dzisiaj wieś jest inna, niż to się nam prezentuje, a do złego traktowania zwierząt równie często dochodzi w miastach. Niewielu będzie płakało po przemyśle futrzarskim, który niestety czasem stosował metody mafijne. Ale kompletny brak informacji w sprawie uregulowania działalności organizacji ekologicznych bardzo ludzi wystraszył. Naprawdę nikt z moich rozmówców nie wiedział, że w wyniku tej ustawy będzie im można mniej wobec rolników, a nie więcej. Przynajmniej tym, którzy działają na granicy prawa. Tak samo trzeba jasnej informacji w sprawie odszkodowań dla tych, którzy stracą na uboju rytualnym. Ludzie wiele zrozumieją, trzeba jednak im to jasno tłumaczyć. Jeżeli coś było uważane za potrzebne i legalne, a nagle przestaje takim być, to dla zwykłego człowieka może stanowić szok. Nie każdy żyje w tym samym przekonaniu i ma tę samą wiedzę jak ci, którzy siedzą w Sejmie.

Tomasz Sakiewicz

„Gazeta Polska” nr. 39; data: 23.09.2020.