Jezus powiedział przecież św. Faustynie, że to z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na Jego powtórne przyjście. Jeśli więc Ojciec Święty decyduje się na ustanowienie Roku Świętego, który byłby szczególnie poświęcony głoszeniu Miłosierdzia Bożego, to jest to nie tylko szczególne wezwanie do nas Polaków, byśmy głosili prawdę o Miłosierdziu Bożym, którą w pełni wyraziła św. Faustyna, a teologiczny kształt nadał mu św. Jan Paweł II w encyklice „Dives in misericordia”, ale również przypomnienie, że czas powtórnego przyjścia Pana jest coraz bliższy.

To dlatego szatan się wścieka i próbuje budować fałszywe wizje miłosierdzia Bożego, które ma być rzekomo sprzeczne z Bożą sprawiedliwością (a tak przecież być nie może, bo Bóg jest jednością i nie ma w nim sprzeczności), a także przekonywać katolików – niekiedy także ustami poważnych hierarchów – że miłosierdzie Boże oznacza akceptację grzechu czy uznanie, że w ogóle on nie istnieje. Rok Miłosierdzia powinien więc stać się rokiem wytrwałego głoszenia prawdy o Bożym Miłosierdziu, które nie istnieje bez Bożej Sprawiedliwości, i które bynajmniej nie oznacza lekceważenia grzechu czy uznania, że nie ma on znaczenia. Jego wielkość objawia się dopiero, gdy zrozumiemy, że każdy grzech jest obrazą samego Boga.

Nie mniej istotne jest jednak uświadomienie sobie także, że to właśnie objawienie Miłosierdzia Bożego ma być przygotowaniem na powtórne Przyjście Pana Jezusa. A skoro papież decyduje się na ustanowienie Roku Świętego poświęconemu właśnie tej tajemnicy, to wiele wskazuje na to, że czas Paruzji jest bliski. I że każdy z nas ma daną jeszcze przez Boga szansę, by się nawrócić ku Miłosierdziu i prosić o wybaczenie naszych grzechów.

Tomasz P. Terlikowski