Cieszy mnie spot w sprawie in vitro. Nie pozostawia on bowiem żadnych wątpliwości, co do tego, że prezydent Komorowski nie chce być katolikiem. Jego deklaracja, że jest za zapłodnieniem pozaustrojowych jest jawnym i publicznym postawieniem się poza wspólnotą wiary. Kard. Raymond Burke, jeszcze jako prefekt Sygnatury Apostolskiej, jasno wskazywał, że tacy politycy nie powinni być dopuszczani do Komunii Świętej, aż do momentu, gdy dokonają publicznej pokuty.

Deklaracja i spot prezydenta pozwalają jednak także stwierdzić, że on sam ma dość swobodne podejście do prawdy. Nie jest bowiem prawdą, że nie podejmuje on decyzji sumienia i nie narzuca światopoglądu obywatelom. To on ratyfikował przecież jednoznacznie lewicową i antychrześcijańską konwencję antyprzemocową, która jest atakiem na rodzinę i małżeństwa, a także na religię. On i jego partia odebrali rodzicom prawo do decyzji o wysyłaniu bądź nie sześciolatków do szkół, on deklarował, że zablokuje ewentualną ustawą, która uniemożliwiłaby zabijanie dzieci chorych. To wszystko są decyzje światopoglądowe i decyzje sumienia. Unikanie jasnego wskazania, co uznaje się za dobre jest zaś również decyzją sumienia. Decyzją o tym, że będzie się miało sumienie czyste, bo nieużywane.

Warto też sobie uświadomić, że zamiast sumienia, którego prezydent rzekomo nie narzuca, narzucany nam jest przez niego i jego doradców lewicowo-liberalny światopogląd „Gazety Wyborczej”. To ona i doradcy prezydenta wskazują kierunek, w jakim mamy kroczyć. A że nie zgadza się z nim spora część Polaków czy Kościół? To już Bronisława Komorowskiego nie obchodzi, a nawet gdyby obchodziło, to jako prezydent bez sumienia, nie ma on władzy, którą mógłby się kierować w życiu. A swoją drogą ciekawe, że można reklamować kandydata jako kogoś bez sumienia (sumienie jest żywe, gdy jest używane, a nie gdy jest schowane w prywatności). Takie rzeczy tylko w PO.

Tomasz P. Terlikowski