Ale ten spokojny ton wcale nie oznacza, że jest dobrze. To, że panowie odgrywają przed nami teatr, w niczym nie zmienia faktu, że sytuacja jest dramatyczna. Kryzys się rozlewa i będzie się rozlewał, szczególnie, gdy padnie (a że padnie to rzecz już niemal pewna) strefa euro. I nie ma się co oszukiwać, że nas on nie dotknie. Dotknie i to solidnie. Już zresztą dotyka, co zobaczyć można wyjeżdżając z w miarę zamożnej Warszawy.

 

Problem polega tylko na tym, że lekarstwem na niego nie jest pogłębianie wspólnoty, nawet 23 zamiast 27 państw, ani wyrzucanie pieniędzy do worka funduszy unijnych. Okres strefy euro, możliwości wyrzucania pieniędzy w błoto ideologicznych projektów (a tym w istocie od samego początku był projekt wspólnej waluty) dobiegł już końca. Gdy zaczyna brakować kasy, każdy grosz zaczyna być liczony, i nagle okazuje się, ze fanaberie, który chcieliśmy finansować jeszcze rok czy dwa lata temu, teraz straciły na znaczeniu.

 

Oczywiście upadek strefy euro (za który winę ponoszą ci, którzy ja zaprojektowali, od początku wiedząc, że nie jest to projekt, który dopina się ekonomicznie) pociągnie za sobą ogromny kryzys. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on nieunikniony. Strefa euro wali się, jak wcześniej Związek Sowiecki, pod naporem ekonomii. I żadne szczyty, decyzje, oddawanie suwerenności Niemcom nie może tego procesu zatrzymać.

 

Szkoda tylko, że nadal nie ma polityków, którzy chcieliby to otwarcie, także Polakom, powiedzieć. Szkoda, że w imię kłamstw (bo nawet nie błędu) władzy, która obiecuje nam społeczny i ekonomiczny względny spokój w zamian za rezygnację z suwerenności na rzecz Niemiec, będziemy się zrzekać niepodległości, o którą walczyli nasi dziadkowie. Żal też, że zgłaszamy się do porozumienia, które niczego nie uratuje za to wymusi na polskich przedsiębiorcach płacenie wyższych podatków, co sprawi, że staną się mniej konkurencyjni. Absurd całej tej sytuacji polega zaś na tym, że z suwerenności zrezygnujemy (już teraz najtęższe pióra drugiej strony przekonują, że jest nam ona do niczego nie potrzebna, i że w ogóle do przeżytek) a spokoju nie będzie. Cnotę stracimy (i to prawdziwą, a nie podrabianą), a rubelka nie zarobimy.

 

Tomasz P. Terlikowski