Gdy zobaczyłem okładkę miałem wrażenie, że w środku może znajdować się bomba. Trzeba mieć bowiem naprawdę mocne argumenty, by w tygodniu, w którym nawet „Newsweek” grzeje papieżem Franciszkiem zdecydować się na okładkę z sugestią, że jeden z biskupów jest oskarżony, i z pytaniem, czy papież zrobi z nim porządek. Ale nic z tego. Tekst Magdaleny Rigamonti jest słabiutki, a jego istotą są zarzuty, że arcybiskup Sławoj Leszek Głódź pije i niespecjalnie sympatycznie (starałem się to określić maksymalnie łagodnie) zachowuje się wobec księży. Obie te sprawy są oczywiście złe, i co do tego nie ma wątpliwości. O braku braterskich relacji między prezbiterami i biskupami mówił mi już ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, a o tym, jak swoich księży traktuje arcybiskup Głódź krążą legendy. Picie też nie jest szczególnie godne pochwały, i jeśli plotki, na które powołuje się „Wprost” (a które dochodzą także do innych dziennikarz) są prawdziwe, to metropolita i jego diecezja mają problem, którego rozwiązania trzeba szukać, zanim stanie się coś gorszego. Ale... obie te sprawy to jednak za mało, żeby z nich robić okładkę, i by sugerować, że metropolita gdański jest „oskarżony”.

Szczególnie, że cała sprawa wygląda, jakby była szyta na zamówienie rządzącej Gdańskiej PO. Nie jest tajemnicą, że ma ona kiepskie relacje z arcybiskupem, i że chętnie wymieniłaby go na kogoś innego. Część zarzutów zresztą wprost pochodzi od urzędników, którzy kwestionują gust metropolity i domagają się, by z nimi uzgadniał on projekty kościołów. Metropolita gdański jest także solą w oku rządzącej Polską PO, którą ostro i zdecydowanie zdarza mu się krytykować, i która też chętnie widziałaby go skompromitowanym. I o tym nie sposób zapomnieć, gdy czyta się ten tekst.

Alw na koniec warto też wskazać, że poza słusznym zwróceniem uwagi na kontekst sytuacyjny i polityczny sprawy, trzeba też zastanowić się nad modelem posługi biskupiej, którą proponuje arcybiskup Głódź. Model ten był niezwykle skuteczny (choć pytania o to, na ile ewangeliczny też są ważne) w wojsku i na początku transformacji, ale zupełnie nie sprawdza się w zwyczajnych diecezjach. I zaświadczyć o tym może wielu księży, którym nie po drodze jest z tygodnikiem „Wprost”, ale którzy nie będą też bronić swojego dawnego biskupa, bo wiedzą, jak trudno się z nim współpracuje, i jak mało szanuje on swoich podwładnych. Warto także o tym pamiętać i szukać dobrego rozwiązania trudnej sytuacji. Nie dlatego, że jest to na rękę PO, ale dlatego, by budować obraz „dobrego pasterza”, jakim powinien być biskup. Tak dla wiernych, jak i dla kapłanów, którzy są mu powierzeni.

Tomasz P. Terlikowski