Skandaliczne pseudoartystyczne przedstawienie w Teatrze Powszechnym. Czy podatnik powinien płacić za tego typu polityczne manifestacje?
Warszawski Ratusz promuje wystawianą przez Teatr Powszechny pseudosztukę wymierzoną w katolików, obecny obóz władzy i tradycyjne wartości. Placówka otrzymuje dorocznie z kieszeni podatnika prawie 8,2 mln złotych. Czy słusznie?
Wystawiane dzieło jest typową manifestacją polityczną, która nie niesie za sobą żadnych kulturalnych uniesień, ale ma szokować, robić szum medialny i wywoływać polemiki. Chodzi o spektakl „Klątwa”, pełny odniesień do realiów współczesnej Polski.
Profanacja krzyża, flagi Watykanu, imitowanie seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, zbieranie pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego. Spektakl to festiwal nienawiści, który obraża uczucia religijne Polaków - uważają widzowie, którzy widzieli to przedstawienie.
Jak inaczej nazywać kilkukrotną profanację krzyża - symbolu wiary czy określenie świętego Papieża-Polaka „obrońcą pedofili”? Oprócz tego w scenariuszu zawarte są drwiny z katastrofy smoleńskiej czy ostentacyjne poparcie dla aborcji na życzenie.
Nie byłoby problemu, gdyby spektakl realizował prywatny teatr za prywatne pieniądze, choć w tym przypadku granice dobrego smaku i ekspresji artystycznej zostały przykryte nachalnym przekazem politycznym, charakterystycznym dla opozycji totalnej.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie dałby grosza na tego typu szmirę. Dlatego jedyną możliwością jest finansowanie z pieniędzy publicznych. I to jest skandal, bowiem jak na dłoni widać, że jest to inicjatywa, której sprzyja środowisko Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, zresztą nie specjalnie się z tym kryjąc.
Miejmy nadzieję, że Ministerstwo Kultury podejmie odpowiednie kroki, aby pieniądze publiczne nie były marnowane więcej w ten sposób, wbrew woli obywateli.
Tomasz Teluk