Obecnie nadawanie takich imion jest wzbronione. W ubiegłym roku przyjęto jedynie prawo dozwalające na wybór imienia „które nie wskazuje na płeć dziecka, ale w powszechnym znaczeniu jest przypisane do danej płci”. Teraz ma być inaczej. Dziecko będzie mogło nosić imię Alex czy Sasza – tak, by jego płeć nie mogła zostać po imieniu rozpoznana.

W ubiegłym tygodniu nad projektem zakończyła sejmowa podkomisja. Zmiana przepisów ma być elementem projektu ustawy o uzgadnianiu płci, który, jak można było się domyślić, zgłosiła Anna Grodzka.

Imiona niewskazujące na płeć mają być nadawane jedynie dzieciom „transseksualnym”. Nie chodzi jednak o nic, co można stwierdzić. To po prostu te dzieci, które „czują”, że są innej płci. Albo – dodajmy – te dzieci, których rodzice „czują”, że powinny być innej płci, i ulegając kłamstwom gender usilnie im to wmawiają.

„Już w okresie edukacji szkolnej niektóre dzieci czują, że nie są osobami płci, której fizyczne cechy posiadają” – mówi Grodzka w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. „Chcieliśmy, aby dzieci od 13 roku życia mogły zmieniać dokumenty. Ze względu na procedury w Urzędach Stanu Cywilnego byłoby to trudne. Dlatego za kompromisowe uznaliśmy rozwiązanie dotyczące imion, które zaproponowało Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji” – dodaje.

Ten ideologiczny pomysł jest oczywiście przedmiotem ostrej krytyki posłów myślących racjonalnie. Niestety, w polskim Sejmie nie mają obecnie większości i o wszystkim zadecydują głosy koalicji Platformy Obywatelskiej i PSL. Koalicja musi się spieszyć. Czas – do sierpnia, gdy urząd prezydenta obejmie Andrzej Duda. 

bjad