Polska powinna na forum Unii Europejskiej "schować się" za plecami Holandii- pisze na łamach dziennika "Rzeczpospolita" Andrzej Talaga, dyrektor ds. strategii Warsaw Enterprise Institute. 

Dlaczego? Otóż Holandia "właśnie wywiesiła sztandar buntu przeciwko (...) Unii dwóch prędkości". Jak pisze Talaga, Wielka Brytania przestaje być liderem państw UE, które sprzeciwiają się federalizacji Wspólnoty. Polska ma rozmiar i populację, które pozwoliłyby na podjęcie się tej roli, jednak "dorobiła się kiepskiej sytuacji na unijnych salonach". Sprzeciw Holandii powoduje, że antyfederaliści nie są już na straconej pozycji. Jest to kraj, który ma znakomitą opinię na forum unijnym, natomiast dzięki sile swojej gospodarki jest "naturalnym liderem tej grupy". 

"(...) jest też do przyjęcia jako przywódca dla wszystkich państw kontestujących pogłębioną integrację"- ocenia autor tekstu "Schowajmy się za plecami Holandii" w "Rzeczpospolitej". Jak tłumaczy dyrektor ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, Polska ma również kilka innych słabości. 

"Nie mamy doświadczenia w przywództwie międzynarodowym, nie byliśmy liderem niczego ani w UE, ani strukturach poza UE. Jesteśmy wprawdzie najsilniejszym gospodarczo i militarnie krajem Grupy Wyszehradzkiej i Trójmorza, ale inni członkowie tych inicjatyw nie uznają nas za przywódcę. Nawet Ukraina przestała traktować Polskę jak starszego brata wprowadzającego ją na zachodnie salony"- zauważa Andrzej Talaga. Jak dodaje, jeszcze jedną przeszkodą jest ekskluzywizm "starej" Unii. Autor wskazuje, że państwa te nie są gotowe, aby oddać się pod przywództwo "kraju z grona beniaminków", nawet jeżeli wchodzą z nami do ponadnarodowych inicjatyw. Kolejnym problemem jest siła gospodarki. Polska jest wciąż na "średniej" półce, mamy PKB porównywalne z Belgią i Szwecją, holenderskie PKB przewyższa nasze o jakieś 40 procent. 

Jak pisze Talaga, są tylko trzy państwa, które, ze względu na wpływy i siłę gospodarki, mogłyby być liderem antyfederalistów w UE: Polska, Szwecja, Holandia. Jedynie ta ostatnia nie tylko tego chce, ale ma również takie możliwości. Co więcej, Holandia przynależy do tzw. Europy karolińskiej, czyli najstarszego jądra UE, dlatego też jej głos ma znacznie większą siłę przebicia, niż w przypadku innych krajów sprzeciwiających się Unii dwóch prędkości. 

"Zwornikiem antyfederalistycznej Europy powinny być Niemcy, bowiem zacieśnienie integracji nie leży w ich interesie gospodarczym. I takie właśnie było stanowisko kanclerz Merkel, niestety, musiała odnowić koalicję z SPD, które popiera plan Macrona. Niemieckie „nie" dla zacieśnienia Wspólnoty zmieniło się zatem w wymowne milczenie"- podkreśla dziennikarz. Tymczasem holenderski premier w Berlinie wygłosił przemówienie, w którym wyraża sprzeciw wobec głębszej integracji Wspólnoty wokół euro. Zdaniem szefa holenderskiego rządu, temu projektowi przeciwna jest co najmniej połowa Europejczyków. 

"Warszawę i Hagę dzieli wiele, ale łączy nas wizja Unii. Polska nie ma mocy, by przebić się ze swoimi poglądami, Holandia owszem"-przekonuje Andrzej Talaga. Jak tłumaczy, jeżeli kanclerz Niemiec, Angela Merkel będzie chciała, bez konfliktu z Francją, sprzeciwić się pomysłom francuskiego przywódcy, Emmanuela Macrona, odwoła się raczej do sprzeciwu Holandii, niż Polski. 

"Popierajmy więc walkę Niderlandów, schowajmy się za ich plecami, a osiągniemy swoje cele bez prowokowania kolejnych ataków na Polskę"- podkreśla na koniec dziennikarz.

yenn/Rp.pl, Fronda.pl