Jak podała brytyjska stacja Sky News, były żołnierz brytyjskiej piechoty morskiej Paul "Pen" Farthing z Afganistanu ewakuował najpierw 79 kotów i 94 psy, a dla ludzi nie starczyło miejsca. - "Rodzina mojego tłumacza prawdopodobniej zginie" - powiedział jeden z polityków brytyjskiej Izby Gmin.

Jak informują brytyjskie media samolot ze zwierzętami, które były w schronisku w Afganistanie najpierw poleciał z Afganistanu do Uzbekistanu, a następnie dotarł do Wielkiej Brytanii, gdzie już na miejscu zwierzęta będą musiały przejść czteromiesięczną kwarantannę.

Szokujące jest i budzi to coraz więcej kontrowersji, że pracownicy tej placówki nie mogli wejść na pokład pomimo starań Paula "Pena" Farthinga.

Co więcej przy ewakuacji zwierząt konieczna była pomoc ok. 200 brytyjskich żołnierzy, a cała akcja została opłacona z prywatnych pieniędzy Farthinga.

- Cała ekipa wraz z psami i kotami była bezpiecznie 300 m w obrębie lotniska. Biden zmienił przepisy wejścia na lotnisko dwie godziny wcześniej i musieliśmy zawrócić. Przeszliśmy przez piekło, aby się tam dostać i zostaliśmy zawróceni prosto w chaos tych niszczycielskich eksplozji – powiedział Farthing w rozmowie z BBC.

- Trudnością jest przedostanie się ludzi na lotnisko i wydostanie ich stamtąd, a my właśnie użyliśmy żołnierzy, by wydostać 200 psów. Tymczasem rodzina mojego tłumacza prawdopodobniej zginie. Jak zapytał mnie jeden z tłumaczy mnie kilka dni temu, dlaczego mój pięcioletni syn jest mniej wart niż twój pies? - powiedział z kolei polityk Izby Gmin Tom Tugendhat, należący do Partii Konserwatywnej na antenie radia LBC.

mp/onet/bbc/twitter/sky news