Ilu Rosjan zginęło w nocy 23 maja w Syrii i kto do nich strzelał?

Ministerstwo Obrony Rosji 27 maja oficjalnie potwierdziło śmierć czterech żołnierzy i zranieniu trzech w miejscowości Daj az-Zaur na wchodzie Syrii. Ministerstwo po czterech dniach przerwało milczenie, gdy w mediach pojawiła się informacja o pogrzebie w mieście Czyta starszego porucznika Siergieja Elina i sierżanta kontraktowego Igora Michajłowa. Obaj służyli w 200. Brygadzie Artyleryjskiej stacjonującej w Kraju Zabajkalskim i w końcu kwietnia zostali skierowani do Syrii.

W oświadczeniu Ministerstwo wyjaśniło, że do śmierci żołnierzy doszło podczas nocnego ataku na baterię syryjskich wojsk rządowych przez kilka mobilnych grup bojowników. Atak został jednak odparty: „dwóch rosyjskich doradców wojennych kierujących ogniem oraz dwóch żołnierzy kontraktowych zginęło na miejscu, pięciu natomiast zostało rannych i przetransportowanych do szpitala wojskowego. Niestety dwóch z nich nie udało się uratować. Podczas starcia zlikwidowano 43 terrorystów i zniszczono 6 samochodów terenowych wyposażonych w wielkokalibrowa broń maszynową”.

Taka jest oficjalna wersja strony rosyjskiej.

Tymczasem trzy dni wcześniej, 24 maja, Państwo Islamskie opublikowało na swoich stronach internetowych informację, że w tym rejonie zaatakowano oddziały wojsk rządowych wspieranych przez oddziały rosyjskie. W ataku zabito około 23 syryjskich i rosyjskich żołnierzy, a pięciu z nich dostało się do niewoli.

Kilka godzin później internetowa agencja Mu -Ta afiliowana przy Państwie Islamskim podniosła liczbę jeńców do pięćdziesięciu żołnierzy wśród których znajduje się pięciu Krzyżowców.

Trzecia wersja, pochodząca ze źródeł zbliżonych do syryjskiej armii rządowej potwierdza informacje o potyczce, z tym że nie brali w niej udziału żołnierze regularnych wojsk rosyjskich, lecz tak zwani Wagnerowcy, wchodzący jakoby w skład 104. syryjskiej dywizji Gwardii. Wagnerowcami określa się najemników służących w Prywatnej Firmie Wojskowej Wagnera, której dowódcą jest podpułkownik rezerwy Dymitrij Utkin. O grupie tej niewiele wiadomo: kto i za co jej płaci, wyposaża w broń i wydaje rozkazy?

W rosyjskim Internecie jest na jej temat sporo sprzecznych informacji, łącznie z numerami telefonów pod które należy zadzwonić, aby zaciągnąć się w jej szeregi.

Kolejna wersja wydarzeń pojawiła się w dzienniku „Kommiersant”. Ta uchodząca za dobrze poinformowaną gazeta, podaje, że przecieki z Ministerstwa Obrony i z Damaszku, odpowiedzialnością za atak na pozycję baterii obarczają oddziały tak zwanej Syryjskiej Armii Wyzwoleńczej, która cieszy się poparciem Zachodu jako opozycja reżimu Asada będąca przeciwwagą do ISIS.

Dodatkowo atak Armii Wyzwoleńczej wspierały niezidentyfikowane grupy bojowe które nadeszły z rejonu Al – Tanf położonego na granicy syryjsko-iracko-jordańskiej. Ta wersja jest o tyle ciekawa, że w miejscowości tej znajduje się baza wspierana przez Stany Zjednoczone. Baza ta od roku wspominana jest w oficjalnych  komunikatach Ministerstwa Obrony Rosji jako ośrodek szkolenia bojowników Armii Wyzwoleńczej prowadzony przez instruktorów z USA, Wielkiej Brytanii i Norwegii.

Źródła w syryjskim wywiadzie nie wykluczają, że tajemnicze oddziały, które zaatakowały armię rządową i Rosjan mogły nadejść właśnie z bazy w Al – Tanf. Żadne grupy Państwa Islamskiego w tym rejonie nie operują i podana przez nie informacja może być zwykłą propagandową zagrywką.

Ta ostatnia wersja jest o tyle optymistyczna, że daje nadzieję, iż rosyjscy jeńcy wciąż żyją.  Gdyby dostali się w ręce ISIS ich los byłby tragiczny. Mniej pocieszający jest fakt, że po raz kolejny bliskie było bezpośrednie starcie sił USA i Rosji.

Adam Bukowski

dam/kresy24.pl