Posiedzenie połączonych Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka miało burzliwy przebieg. Przewodniczący Robert Tyszkiewicz (PO), blokował zarówno posłów jak i przedstawicieli strony społecznej chcących wypowiedzieć się w sprawie konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Oficjalnie odmowa udzielenia głosu wynikała z tego, że – w opinii Tyszkiewicza – dyskusja nad konwencją już miała miejsce. Przeciwko takiemu prowadzeniu prac protestowali posłowie i członkowie organizacji pozarządowych, którzy licznie stawili się na posiedzenie. Wielu z nich chciało się wypowiedzieć, gdyż na żadnym wcześniejszym etapie legislacyjnym nie mieli takiej możliwości. Jednak protesty był ucinane. Gdy atmosfera stawała się coraz gorętsza, ni stąd ni z owąd w drzwiach sali obrad pojawiła się nawet Straż Marszałkowska, co było oczywistą demonstracją siły wobec burzących się uczestników posiedzenia.

Po około godzinie słownych przepychanek, głos uzyskała jedynie poseł Małgorzata Sadurska (PiS), która została jednocześnie pouczona, by mówiła nie dłużej niż 5 minut. Chwilę później większością koalicji rządzącej przegłosowano odrzucenie wszystkich poprawek i skierowanie ustawy ratyfikacyjnej pod głosowanie na sali plenarnej.

Posłowie opowiedzieli się za dokumentem, którego celem jest walka ze stereotypami. Z pierwszym stereotypem poradzili sobie doskonale wypracowując dziś nowe, niestandardowe rozumienie swojej własnej roli. Jak słusznie zauważył na swoim facebooku obecny na posiedzeniu marszałek Marek Jurek, wykorzeniano dziś „zwyczaje i tradycje” leżące u podstaw „stereotypowego” pojmowania ustroju parlamentarnego. Sejm nie jest już miejscem wymiany opinii, ścierania się poglądów, poszukiwania wspólnie najlepszych dla społeczeństwa rozstrzygnięć. Stał się instytucją narzucającą rozwiązania zadekretowane przez partyjne kierownictwo (posłowie PO zostali zaszantażowani przez Ewę Kopacz, że jeśli nie zagłosują za ratyfikacją, nie znajdą się na listach w jesiennych wyborach). W gmachu przy Wiejskiej blokuje się wymianę myśli i nie liczy ze zdaniem osób, których wprowadzane rozwiązania dotyczą.

Posłowie mający na ustach frazesy o przeciwdziałaniu przemocy sami posłużyli się dziś przemocą.

Kaja Godek/Stopaborcji.pl