Według publicysty były marszałek Sejmu nie dał się strącić do politycznego niebytu i powoli, ale skutecznie, odbudowuje swoje wpływy. Gursztyn zwraca uwagę, że w ostatnich tygodniach Schetyna był obecny w mediach, niemal codziennie odwiedzając studia telewizyjne i radiowe. „Na dodatek wypowiadał zdania krytyczne na temat działań rządu - wcześniej w sprawie ustawy refundacyjnej, ostatnio w kwestii przyjęcia przez Polskę porozumienia ACTA” - pisze. „To działanie przynosi już efekty. Duże poruszenie w PO wywołał styczniowy sondaż CBOS badający zaufanie do polityków. Schetyna nieoczekiwanie wskoczył na piąte miejsce z 41-proc. wynikiem. Największym zaskoczeniem było to, że zaczął deptać po piętach Tuskowi, który jest na czwartym miejscu z 49-proc. zaufaniem. Przy tym trzeba pamiętać, że Schetynie przybyło, a premierowi cały czas spada. Towarzyszy temu aktywność Schetyny i jego środowiska w Klubie Parlamentarnym PO, gdzie szefem jest jego bliski przyjaciel Rafał Grupiński. Były marszałek formalnie nie należy do władz klubu, ale w rzeczywistości ma bardzo duży wpływ na jego działanie. Jego przeciwnicy byli niemile zaskoczeni, gdy Grupiński zapraszał Schetynę na posiedzenia prezydium klubu. Ich furię wzbudziło posiedzenie, gdzie Schetyna osobiście referował propozycję zwiększenia w budżecie pieniędzy dla Kancelarii Prezydenta. Uznali to za manifestacyjne podkreślenie bliskich więzi łączących Schetynę z Bronisławem Komorowskim” - pisze publicysta w "Rzeczpospolitej".


Gursztyn dodaje, że sojusz prezydenta ze Schetyną został zamanifestowany przez głowę państwa poprzez powołanie do pałacu Sławomira Rybickiego, który jest bliskim współpracownikiem Schetyny. „Odejście pracowitego Rybickiego z Sejmu jest uznawane za wyrwę w szeregu” - uważa publicysta „Rz”. Na dodatek wielu polityków PO zaczyna być sfrustrowanych brakiem dostępu do premiera i znów spogląda na Schetynę.


Czy Grzegorz Schetyna naprawdę zaczyna odbudowywać swoje wpływy? Jest to wielce prawdopodobne. Nie można zapominać, że brak definitywnego dobicia Schetyny przez Tuska pokazuje siłę byłego polityka nr. 2 w PO. Donald Tusk jest zbyt wyrafinowanym politykiem, by nie wiedzieć jakim błędem jest pozostawienie na scenie politycznej niedobitej i rozdrażnionej zwierzyny. To klasyczny błąd, który jest w końcu w polityce gorszy niż zbrodnia. Po fatalnym dla Tuska miesiącu, który zaczął się kompromitacją z receptami, a skończył na totalnym blamażu z ACTA, Schetyna musiał dostrzec, że Tusk powoli traci kontakt z wyborcami. Na dodatek nic wskazuje by opozycja była w stanie zagrozić rządom Tuska i przejąć władzę. W razie poważnego kryzysu państwa zanosi się raczej zmiana na szczytach władzy, podobna do tych, które miały miejsce w PZPR. Wówczas idealnym kandydatem na premiera byłby Grzegorz Schetyna, który mógłby zrobić "nowe" otwarcie polityczne. Taki plan jest na rękę prezydentowi Komorowskiemu, który jest świadom, że Tusk może chcieć zająć jego miejsce w roku 2015. Wówczas premier będzie za młody na emeryturę, ale zbyt wypalony na trzecią kadencję w rządzie. Prezydentura byłaby więc dla niego wymarzonym zwieńczeniem karery. Czy Komorowski z własnej woli zrezygnuje z reelekcji? Trudno w to uwierzyć.

Wydaje się, że przy poważnym kryzysie w kraju, to właśnie doświadczony w bojach Schetyna może ostatecznym zwycięzcą. Musi jednak podjąć zdecydowany krok przeciwko Tuskowi. Czy niespodziewany skok w sondażu poparcia doda skrzydeł Schetynie, który nigdy nie był medialną gwiazdą? Trudno by taki polityczny fighter jak on nie skorzystał z tej okazji. A nikt tak bardzo nie pragnie zemsty jak były marszałek Sejmu, upokorzony publicznie przez byłego przyjaciela.


Łukasz Adamski