Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Agencja Ria Novosti informuje, że Rosja rozmieści dodatkowe systemy rakietowe „S-400” i „Iskander'' w Kaliningradzie,  powołując się na wypowiedź deputowanego Rady Federacji Rosyjskiej, Wiktora Ozierowa.  Są to ,,środki odwetowe'' w związku z bazą NATO w Rumunii i budowaną bazą w Polsce. Jak Pan ocenia te informacje i na ile wrasta zagrożenie w tej sytuacji?

Romuald Szeremietiew: Rosja niczym mały chłopczyk bawi się zapałkami. To, co zostało zgromadzone w Okręgu Kaliningradzkim to są bez wyjątku środki ofensywne i służą do niszczenia celów na lądzie (Iskander), w powietrzu (S-400) i na morzu - ostatnio dostarczono rakiety Bastion, które mają za zadanie atakowanie celów morskich. Widzimy, że Rosja zainstalowała w pobliżu granic Polski potencjał ofensywny, którym może szachować wojskowo całą Europę Środkową, ale w szczególności Polskę.

F: Czyli zgromadzony arsenał może dosięgnąć każdego celu na obszarze Polski?

R. Sz.: Tak, Polska jest pod każdym względem w zasięgu tych wszystkich rakiet i powstaje pytanie, po co Rosja to robi? Czy jest to ciąg dalszy wojny nerwów – wywierania na nas nacisku, czy też mamy przygotowanie do jakiegoś przedsięwzięcia natury militarnej, zagrażającego naszemu bezpieczeństwu. Można sobie wyobrazić na przykład taką sytuację, że Rosja dochodzi do przekonania, iż powstały warunki do zajęcia krajów nadbałtyckich. W tej sytuacji trzeba będzie sparaliżować ewentualna kontrakcję np. że strony Polski. Środki ofensywne zgromadzone w rejonie kaliningradzkim mogłyby temu posłużyć.

F: Polskę Rosjanie mogliby zaatakować, również państwa bałtyckie, ale jeśli byłby taki atak, to czy odwet Zachodu nie jest pewny?

R. Sz.: To zależy, jaki byłby ten atak, w jakiej postaci i czy Zachód, w tym nasz kraj, w razie zaskoczenia podjąłby kontrakcję zbrojną, czy raczej ugiąłby się pod groźbą wojny, szachowany rakietami z Kaliningradu. Nie wiemy co w tej chwili gra Rosja. Wydaje się, że próbuje ustalić, jak daleko może się posunąć m. in. w obliczu zmiany na stanowisku prezydenta w USA.

F: Czyli wystawia na próbę kraje, które albo mogłyby zareagować, ale również nie odpowiedzieć tym samym?

R. Sz.: Tak to wygląda. I jest to bardzo niebezpieczna gra, bowiem nie ma gwarancji, że w wyniku jakiegoś nieszczęśliwego zbiegu okoliczności nie przekształci się ona rzeczywiście konflikt zbrojny. Tego chyba Kreml nie wyklucza rozmieszczając rakiety zdolne niszczyć cele na lądzie, morzu i w powietrzu. Mamy nad Bałtykiem, u naszych granic, bardzo niepokojący wojskowo, rosyjski „komplet”.

Rakiety przeciwlotnicze, które znajdują sie w Kaliningradzie, mogące strącać samoloty w przestrzeni powietrznej ponad mniej-więcej 3/4 terytorium Polski. O rakietach Iskander i ich możliwościach niszczycielskich już wiemy, a teraz doszły rakiety Bastion przeciw celom morskim. Posłużą one - jak mówią Rosjanie - do kontroli polskiego wybrzeża morskiego i żeglugi na Bałtyku. Od dawna podkreślałem, że Bałtyk jest bardzo ważnym kierunkiem operacyjnym dla bezpieczeństwa Polski. Ostatnie posunięcia strony rosyjskiej w rejonie bałtyckim tego dowodzą. Szkoda, że Polska zaniedbała swoją flotę wojenną.

F: Czy możemy się czuć w pewien sposób mało komfortowo, bo nie ma na razie amerykańskich wojsk, a nasze nowe oddziały militarne dopiero są tworzone. Wierzymy w waleczność i hart ducha polskiego żołnierza, ale istotne są pakty obronne.  Jak ocenia pan  kwestię pewności gwarancji obronnych NATO i czasu reakcji na działania  ewentualnego agresora?

R. Sz.: Realizowane są decyzje, które zapadły na warszawskim szczycie NATO, wojska amerykańskie są transportowane z USA i mają się zjawić w Polsce na początku roku. Jednak niebezpieczeństwo nie polega na tym, że Rosja chce na nas napaść, i tego mamy się obawiać. Jak wspomniałem, wojna może wybuchnąć niejako przypadkowo, takie mogą być konsekwencje rosyjskiej gry. To może się wymknąć spod kontroli i kremlowski ,,chłopczyk” bawiący się „zapałkami” pod Kaliningradem przypadkiem może wywołać pożar.

F: Doradcy prezydenta Rosji są nastawieni ofensywnie, wypowiadają się ostro. Czy chcą wzbudzić niepewność w krajach, które są w teoretycznym zasięgu rażenia ich broni?

R. Sz.: To jest propaganda. Ostre wypowiedzi i straszenie Kreml uprawia od dawna, to już jest pewien standard. Groźne jest co innego, to, że Rosja sprawdza - biorąc pod uwagę zmianę na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych - na co USA mogą jej pozwolić.

F: Donald Trump jest jednak  prezydentem- elektem, więc nie mocy sprawczej, i decyzji strategicznych nie może podejmować, co w tej sytuacji? Są zaszachowani?

R. Sz. No właśnie. Ustępujący prezydent nie będzie podejmował decyzji, a nowy jeszcze nie będzie ich podejmować. Być może Rosja zechce coś osiągnąć tworząc fakty dokonane w tym czasie właśnie. Także to może być elementem rosyjskiej gry.

F: Parlament Europejski będzie dziś i jutro debatować nad taktykami propagandowymi Rosji i Państwa Islamskiego. Czy te działania propagandowe, rozpowszechniane dalej przez Internet,  mogą wzmagać poczucie zagrożenia?  Czy stałe powielanie tych informacji, zwielokrotnianie, nie służy paradoksalnie celom rosyjskim?

R.Sz. Propagandę uprawiano od zawsze i to nie jest nic nowego. Niestety współczesne środki przekazu sprawiają, że dziś propaganda dociera do milionów i wpływa na postawy i zachowania wielu ludzi. Wywołuje masowo lęki i strach, co działa na korzyść agresorów. Z drugiej strony trudno zahamować ten wpływ, bo czy można wyobrazić sobie zablokowanie Internetu, cenzurowanie telewizji, radia, prasy? To jest rzeczywiście problem dla państw doświadczających agresji propagandowej.

F: Czy wzbudza to większy lęk niż kiedyś, bo atak informacją jest zmasowany i wielokrotnie szybciej do nas dociera?

R. Sz.: Tak, i to jest przekleństwo współczesności. Kiedyś, gdy drukowano treści propagandowe w gazecie, poznawała je ograniczona liczba ludzi. Dziś, o każdym, nawet najmniejszym zamachu terrorystycznym, natychmiast dowiaduje się cały świat. Stąd tak ważna jest walka w cyberprzestrzeni uznawanej przecież za nową sferę zmagań wojennych.

W Polsce zaczęliśmy dostrzegać to zagrożenie i siły zbrojne powinny mieć w swoim składzie także jednostki, które będą w stanie walczyć w cyberprzestrzeni. Tu mamy prawo być optymistami, bowiem Polacy wykazują duże zdolności w posługiwaniu się nowoczesnymi technologiami informatycznymi.

Mamy też piękną tradycję – nie zapominajmy, że to młodzi polscy matematycy kiedyś złamali kody maszyny szyfrującej „Enigma”. To dzięki temu, jak powiedział angielski premier Winston Churchill, II wojna światowa trwała o trzy lata krócej. W Polsce mamy zdolnych informatyków i możemy dziś odnieść zwycięstwo w cyberprzestrzeni. Także dlatego z optymizmem należy spoglądać w przyszłość

dziękuję za rozmowę