Rewolucja Mariusza Kolonki zakończyła się jeszcze zanim się zaczęła. Mieszkający od 1988 roku w USA dziennikarz nie zdołał zarejestrować komitetów wyborczych. Może dlatego, że musiał naprędce zmieniać nazwę - okazało się, że pierwotna jest, jako niepolska, niezgodna z przepisami.

Kolonko planował zarejestrować komitetu jako "Komitet Wyborczy Wyborców #R Revolution". Polskie prawo nie dopuszcza jednak, by komitety wyborcze nosiły niepolskie nazwy. Stąd Kolonko musiał zadowolić się mniej widowiskową nazwą KKW "Patriotyczna Rewolucja Maxa Kolonko".

Choć zmobilizował w całym kraju kilkuset swoich zwolenników do zbierania podpisów - poległ. Do przepisowego 3 września nie zebrał wymaganej ich liczby.

Na klęskę Kolonko zareagował agresywnie. "Wybić do nogi każdego ruskiego trolla do piątego pokolenia ze wszystkich stron. #R Revolution Operacja Długich Nożyc" - napisał na facebooku.

Cóż... Wcześniej Kolonce nie udało się porozumieć ani z Pawłem Kukizem, ani z Konfederacją, ani z Markiem Jakubiakiem. Ze wszystkimi rozmawiał, wszyscy go ostatecznie zlekceważyli.

Może gdyby zwolennicy Kolonki mieli średnio więcej niż 15 lat byłoby lepiej?

bsw