"Obce niebo" Dariusza Gajewskiego wchodzi na nasze ekrany już w ten piątek. Jest to mocne kino dramatyczne podejmujące trudny, kontrowersyjny i ważny temat ułomności szwedzkiego systemu prawnego i tego, jakie zło może wyrządzić nadmierna troska o źle rozumiane dobro dziecka.

Dzieci należą do państwa, czy do rodziców? To pytanie w Polsce szczególnie w ostatnim czasie jest bardzo głośne, bodaj najgłośniejsze przy okazji dyskusji o posyłaniu sześciolatków do szkół. U nas walka rodziców o prawo do decydowania o losie ich własnego potomstwa wciąż trwa, nawet jeżeli często jest to walka z wiatrakami, bo miliony podpisów z wnioskiem o referendum są wyrzucane do kosza, a krzyk Karoliny Elbanowskiej z sejmowej mównicy leci w próżnię. Zupełnie inaczej jest w Skandynawii, gdzie rodzice często zdani są na łaskę aparatu państwowego. Właśnie taką sytuację i wynikający z niej dramat przedstawia w swoim najnowszym filmie Dariusz Gajewski.

Basia i Marek wyemigrowali do Szwecji. Liczyli, że czeka ich tam szczęśliwe i spokojne życie. Tak rzeczywiście było, ale do czasu, szwedzki Urząd Socjalny zainteresował się "dobrem" ich dziewięcioletniej córki, niszcząc rodzinne szczęście bohaterów. Oczywiście w majestacie prawa. 

Cała historia zaczyna się niewinne od rozmowy z panią z Urzędu, która w trosce o małą Ulę i jej przystosowanie do nowego kraju wypytuje dziewczynkę o dom, rodziców, o to czy jest szczęśliwa. Potem wizyta w domu Basi i Marka, parę źle zrozumianych gestów, błędnie odczytanych sygnałów, a wreszcie niewinny klaps udzielony córce przez matkę... Oczy urzędnika mówią wszystko. My już wiemy, że niedługo rozpęta się piekło. Bohaterowie jednak nie są świadomi jak wielkie i jak absurdalne.

Wszystkie kolejne wydarzenia ukazują Basię i Marką (w znakomitych kreacjach Agnieszki Grochowskiej i Bartłomieja Topy) w sytuacji bez wyjścia. Miotają się oni jak więźniowie w klatce, próbują działać, odzyskać Ulę odebraną im siłą i przetrzymywaną u rodziny zastępczej, ale każdy ich krok to coraz większe grzęźnięcie w ruchomych piaskach. Urzędnicy obserwując polskich emigrantów, tylko coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że Uli będzie lepiej gdzie indziej, chociaż ci nic złego nie robią. Do nikogo też nie przemawia argument, że dziecko powinno być z rodzicami. Wszyscy jak w amoku powtarzają, że przecież to wszystko "dla dobra dziecka".

Czy Szwedzi pokazani w filmie Gajewskiego są źli? Niekoniecznie, ale reżyser jasno pokazuje, że tkwią oni w okowach złego i nieludzkiego systemu prawnego (nomen omen wyrosłego na gruncie postchrześcijańskiego i lewicowego porządku świata, który zapomniał, że fundamentem życia jednostki jest rodzina). Tym samym jego film jest ważny nie tylko dla nas jako przestroga przed brnięciem w podobne rozwiązania legislacyjne, ale też może być pobudką dla Szwedów powoli dostrzegających, że ich system ma wiele luk.

Dramat bohaterów jest pokazany bardzo realistycznie, ale bez przesadnego melodramatyzmu. To sprawia, że "Obce niebo" ogląda się bardzo dobrze, a dzięki wyśmienitej grze aktorskiej ani przez moment nie mamy wrażenia fałszu, lecz angażujemy się coraz bardziej w wydarzenia, zżywając się z Basią, Markiem i Ulą. Jest to film, który każdy powinien zobaczyć - zarówno ten, który już ma rodzinę, jak i ten, który dopiero kiedyś być może ją założy.

emde