Anna Dryjańska pisząc w dodatku do "Gazety Wyborczej" na temat Marszów Równości, wysuwa zarzuty względem Kościoła.

"Jak żyć, gdy dla części społeczeństwa jesteś robactwem lewactwem? Jak funkcjonować, gdy czarnoksiężnik dominującego kultu grzmi do kamer i mikrofonów, że jesteś zarazą lub genderem? Jak nie stracić nadziei, gdy komentarze w internecie zmieniły się w potok odczłowieczającego jadu?"-pyta.

"Chłopcy pogromowcy nie mają już żadnych oporów, by pod swoim nazwiskiem pisać, kogo trzeba uwięzić, kogo sklepać, a kogo zabić. Amen. Dostojni patroni zacierają ręce. Sami nie skalają się czynem, od tego mają bojówki. Przywódcy kościelni i świeccy chcą wyznaczyć strefy wolne od ludzi, których nazywają ideologią"-zarzuca.

Czy to nie ciekawe, że skarżąc się na brak akceptacji dla postulatów LGBT oraz dla odmienności, p. Dryjańska jednocześnie obraża i oskarża mających inne zdanie niż ona? Czy czasem nie jest to stosowanie "odczłowieczającego jadu"?


Tysol.pl