Zawrzało w relacjach polsko-francuskich po tym jak strona polska ogłosiła, że kończy negocjacje nad offsetem związanym z zakupem śmigłowców Caracal co oznacza, że tego kontraktu nie będzie. Jak zawsze w takiej sytuacji pojawiły się wzajemne pretensje i sprzeczne komunikaty obu stron: Polacy - nie zapewniono właściwego offsetu; Francuzi – proponowaliśmy świetny offset, ale negocjacje Polacy zerwali.  Wraz z tym sypnęło różnego rodzaju złośliwostkami, a prezydent Francji odwołał swój przyjazd do Warszawy.

Tak było?

Jak wiadomo w trakcie trwającej kampanii prezydenckiej ówczesny prezydent Komorowski poinformował opinię publiczną, że Polska kupi  50 francuskich śmigłowców Caracal. Byłem zdziwiony, że to prezydent, a nie minister obrony ogłasza o dokonanym wyborze i do tego w stosunku do niezakończonego przetargu bowiem nie było podpisanej umowy offsetowej.  Zareagował na to kandydat na prezydenta Andrzej Duda podnosząc, że przy wyborze śmigłowca nie uwzględniono maszyn produkowanych w Mielcu i Świdniku. Ten zarzut podnosili też w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu politycy PiS, którzy po wygranych wyborach utworzyli nowe kierownictwo MON. Sądziłem, że kwestia zakupu francuskich śmigłowców stała się nieaktualna. Po objęciu stanowiska w MON Antoni Macierewicz mówił, że przetarg na Caracale „to skandaliczna sprawa, która pokazuje moralną korupcję decydentów w naszej armii”. Dodawał, że „decyzja o zakupie Caracali ma charakter polityczny, nie realizuje potrzeb wojska, za to niesie katastrofę dla polskiego przemysłu zbrojeniowego i polskich finansów”. Jednak mimo to MON zdecydował o podjęciu negocjacji offsetu z Francuzami i przez prawie rok trwały rozmowy na ten temat.  5 października br. minister Macierewicz w TVP Info pytany o przetarg na śmigłowce powiedział: „Chodzi o to, że to nie my, ale Francuzi zerwali umowę. Kontrakt jest ważny wtedy, kiedy całość negocjacji jest zamknięta”. I dodał:  „Byliśmy w stanie zaaprobować ten kontrakt gdyby Francja zgodziła się na offset”. Tak więc Polska – sądząc z tego co mówił minister obrony - kupiłaby Caracale, gdyby Francuzi spełnili oczekiwania offsetowe Polaków. Wkrótce po tym miały miejsce wizyty premier Szydło i ministra Macierewicza w fabrykach produkujących śmigłowce w Świdniku i Mielcu, a minister oświadczył, że kupi jeszcze w bieżącym roku dwa śmigłowce Black Hawk w Mielcu. Zapowiedział też zakup kilkunastu następnych tych śmigłowców w przyszłości.  Wywołało to z jednej strony wściekłość po stronie Francuzów (producent Caracali zapowiada, że będzie domagać się od Polski odszkodowań), a ze strony opozycji pojawiły się pytania w oparciu o jaką podstawę prawną minister obrony zamierza dokonywać zapowiedzianych zakupów.

Jak mogło być?

Wraz z powołaniem rządu premier Beaty Szydło powszechne było oczekiwanie, że kwestie obrony narodowej zostaną poddane przeglądowi i zostaną zweryfikowane programy modernizacyjne armii przyjęte przez rząd PO-PSL. Było oczywiste, że MON powinien inaczej określić priorytety modernizacyjne sił zbrojnych w tym na nowo określić potrzeby w zakresie śmigłowców. Można było zgodnie z prawdą poinformować partnera francuskiego, że sytuacja w zakresie bezpieczeństwa narodowego Polski (umocnienie flanki wschodniej NATO) uległa tak istotnej zmianie, że potrzebujemy innych śmigłowców niż Caracal, np. potrzeba skupienia się na pozyskaniu śmigłowca uderzeniowego, czym zresztą Francuzi ze śmigłowcem Tiger  byliby zainteresowani.  Zamiast więc ciągnąć bezsensowne negocjacje offsetowa i mamić Francuzów należało przetarg unieważnić  i ogłosić nowy. Można to było zrobić w pierwszym kwartale roku bieżącego. Dziś bylibyśmy zapewne po zakończeniu przetargu, na który trzeba około czterech miesięcy i MON mógłby podpisywać stosowne umowy z dostawcami.  Niestety tak się nie stało. Z powodów niezrozumiałych wybrano drogę prowadzącą w gąszcz wzajemnych oskarżeń i pretensji.

Mamy określenie na takie sytuacje, że ktoś zachował się niczym słoń w składzie porcelany. Wszystko wskazuje, że tym razem „słoń” trafił miedzy śmigłowce. Na szczęcie nie są one tak kruche jak filiżanki więc pewnie da się z tego zapętlenia wyjść na prostą.

Romuald Szeremietiew