Kilka dni temu satyryczny „Asz Dziennik” napisał „newsa” o zwrocie w sprawie oskarżonego pedofilię abp Wesołowskiego, który zaczął przekonywać opinię publiczną, że jest... znanym reżyserem. Jego adwokaci mieli argumentować, że „artystom” więcej wolno, a poza tym były nuncjusz na Dominikanie swoje już wycierpiał. To oczywiste nawiązanie do sprawy Romana Polańskiego, który kilka dni temu zawitał do Warszawy na otwarcie Muzeum Żydów Polskich.

„Asz Dziennik” to oczywiście kopalnia zmyślonych wydarzeń i cytatów, ale... Czytając tamten „żarcik” miałam poczucie, że jest tylko kwestią czasu to, kiedy ktoś całkiem serio powie, że pedofilia w wykonaniu reżysera jest „lżejsza” niż ta, której dopuścił się duchowny.

Długo nie trzeba było czekać, a z pomocą przyszła jak zawsze niezawodna prof. Magdalena Środa. Etyczka rozwodzi się na łamach dzisiejszej „Gazety Wyborczej” nad „złożonością” sytuacji etycznych, których nie da się sprowadzić do siebie, a już czasem wręcz niemożliwością jest wydanie jednoznacznej oceny. Oczywiście, filozofka nazywa pedofilię przestępstwem, ale...

„Jednak porównując pedofilię Polańskiego z pedofilią Wesołowskiego czy innych, którzy latami molestują dzieci, korzystając z władzy, jaką nad nimi mają, można powiedzieć, że przestępstwo to bywa lżejsze i cięższe” - czytam w felietonie prof. Magdaleny Środy i nie wierzę własnym oczom, a to jeszcze nie wszystko.

Środa, choć przyznaje, że z moralnego punktu widzenia można ocenić wielkość wyrządzonych krzywd, to już trudno jej uznać, kto jest bardziej winny – ten, kto molestuje w domu znanego aktora czy ten, kto robi to na plebanii?

Prof. Środa pisze również, że wina Polańskiego „wydaje się lżejsza”, ale nie jest „leciutka”, jak przekonywał Krzysztof Zanussi. „O przypadku Polańskiego nie mam jednoznacznej opinii. Jako osoba prywatna i lubiąca jego filmy uważam, że trzeba dać mu spokój; jako osoba szanująca prawo jestem za ekstradycją; jako etyk uznaję, że przebaczenie ofiary wymazuje winę sprawcy. Reszta powinna być sprawą jego własnego sumienia” - przekonuje na łamach „Wyborczej”.

Doprawdy, aż ciężko uwierzyć, że takie brednie wychodzą spod pióra sztandarowej feministki III RP, profesor, wykładowczyni na uniwersytecie i etyczki roszczącej sobie prawo do pouczania nas na temat moralności. Czytam jej felieton i zastanawiam się, gdzie są te wszystkie feministki, rzekomo walczące o dobro kobiet? Przecież swoimi słowami Środa całkiem deprecjonuje feministyczny ruch! Mowa o zgwałconej dziewczynce, dziś już dorosłej kobiecie, parszywie wykorzystanej przez starzejącego się reżysera o wydumanym ego. Czy to, że wybaczyła oznacza, że nie było sprawy?! A może, idąc dalej za propozycjami prof. Środy, przestańmy też ścigać gwałcicieli? Z pewnością znajdą się wśród nich tacy, a już na pewno wśród gwałcących mężów, którzy przekonają swoje kobiety, by im przebaczyły, zapewniając słodko, że to był już ostatni raz...

Nie przemawiają do mnie argumenty, że jeśli komuś ofiara wybaczyła, to nie ma potrzeby karania jego zbrodni. Podobnie jak nie przemawia do mnie argument, że jeśli ktoś dokonał czegoś wielkiego, jest znanym na całym świecie reżyserem, to może mieć „fory” i pozostawać bezkarnym. A już absolutnie nie rozumiem relatywizowania przewin, w ramach którego jedni mogą więcej, a inni nie. Dla mnie nie ma różnicy pomiędzy pedofilem w sutannie i pedofilem-reżyserem. Obaj zasługują na najcięższe kary. A jeśli z całą mocą (a tak właśnie zachowuje się prof. Środa) domagamy się ścigania przestępców w sutannach (ja również za tym jestem!), to tak samo mamy ścigać pedofilów wśród dziennikarzy, nauczycieli i przedstawicieli każdej innej profesji. Bo jeśli będziemy przymykać oko na zboczeńców wśród artystów, to skrzywdzimy tym wyłącznie ich ofiary. Czy prof. Środa choć przez chwilę o nich pomyślała? Czy może raczej uznała, że wykorzystanie przez reżysera jest jakieś „lepsze” (może przynosi ciekawsze doznania?) niż zgwałcenie przez księdza?

Przypadek Polańskiego ujawnił też, jak relatywnie traktujemy prawo - jeśli kogoś uważamy za naszego, to jesteśmy skłonni go uniewinniać, jeśli za obcego, to widzimy jego winę w całej surowości” - konstatuje prof. Środa. Szkoda, że i ona temu ulega...

Marta Brzezińska-Waleszczyk