Wywiad w "Naszym Dzienniku" z prof. Dangelem jest wstrząsający. Ten wybitny lekarz rozbija bowiem w pył wszystkie argumenty aborcjonisty, choćby ten, że abortowanie chorego dziecka jest lepsze niż jego narodzenie i pozwolenie, by samo umarło. Lekarz podkreśla, że nie rozumie argumentacji tych, którzy stawiają takie tezy. - Nie rozumiem i nie akceptuję tych argumentów. Opierają się bowiem na dwóch fałszywych przesłankach: pierwszej, że sztucznie poronione dziecko nie cierpi; drugiej, że naturalnie urodzone dziecko, umierające na oddziale neonatologii albo w domu pod opieką hospicjum, cierpi. Obydwa te twierdzenia są nieprawdziwe – podkreśla.

- Proszę zwrócić uwagę, że problem leży gdzie indziej. W istocie cierpią rodzice, gdy nagle otrzymują niepomyślny wynik diagnozy prenatalnej. Przeżywają szok, który powoduje, że stają się podatni na sugestie lekarza. To krytyczny moment, w którym lekarz może pomóc im w zaakceptowaniu choroby dziecka albo przeciwnie – zaproponować aborcję – dodaje. I puentuje: „Ale czy ich cierpienie uzasadnia zabicie dziecka? Uważam, że lekarze, którzy twierdzą, że przerwanie ciąży „przerywa” również cierpienie rodziców i w ten sposób im „pomaga”, bo „rozwiązuje problem” – są w błędzie. Nie posiadają bowiem wiedzy na temat dalszych konsekwencji aborcji: poczucia winy i zespołu poaborcyjnego. Dlatego ich rozumowanie jest fałszywe, a nieprzekazanie kobiecie informacji o psychologicznych następstwach aborcji – niezgodne z ustawowym obowiązkiem uzyskania świadomej zgody na przerwanie ciąży”.

Prof. Dangel dodaje także, że argumentem za aborcją nie jest i nie może być także stwierdzenie, że dziecko nie odczuwa bólu w jej trakcie (choć na to też brak dowodów). – Nawet gdybyśmy całkowicie znieczulili matkę i dziecko, aborcja pozostanie złem moralnym, ponieważ jest zabiciem niewinnego człowieka. Dlatego uważam, że spekulacje na temat bólu mają znaczenie drugorzędne i wiodą na manowce. To tak jakbyśmy zastanawiali się nad optymalną – bezbolesną metodą kary śmierci: gilotyna, stryczek, komora gazowa, a może letalny zastrzyk? Co jest bardziej „humanitarne”? Jeżeli przyjmiemy taką płaszczyznę dyskusji, to niechybnie dojdziemy do wniosku, że najbardziej bezbolesne dla zabijanego dziecka byłoby wstrzyknięcie potasu do żyły pępowinowej. Ale czy to nie przypominałoby dyskusji esesmanów w Oświęcimiu? - zaznacza.

Niezwykle mocno brzmią także słowa o przyszłości proaborcyjnej i proeutanazyjnej medycyny. - Propagowanie i praktykowanie aborcji przez profesorów medycyny uderza w jej podstawy (vide przysięga Hipokratesa: „Nigdy nikomu, także na żądanie, nie dam zabójczego środka ani też nawet nie udzielę w tym względzie rady; podobnie nie dam żadnej kobiecie dopochwowego środka poronnego”). Przyjęcie zasady, że ludzi nieuleczalnie chorych należy zabijać z powodu ich cierpienia (zamiast pozwolić im żyć i łagodzić cierpienie), spowoduje, że medycyna będzie zajmowała się wyłącznie pacjentami, którzy dobrze rokują i nie cierpią. Mam nadzieję, że nie dożyję takich czasów. Założenie, że możliwy do osiągnięcia jest świat, w którym ludzie nie cierpią, jest oczywiście utopią – zaznacza.

TPT/Nasz Dziennik