Proces przeciwko Adamowi Darskiemu dotyczył koncertu z września 2007 roku w klubie "Ucho" w Gdyni, podczas którego Darski podarł Biblię i rozrzucił jej strzępy wśród publiczności. Następnie kartki z Pisma Świętego miały zostać spalone przez fanów zespołu. Wokalista Behemotha miał też powiedzieć, że Kościół katolicki to "zbrodnicza sekta".

 

Najpierw Sąd Rejonowy w Gdyni uznał wyjaśnienia Nergala za wiarygodne i nie dopatrując się w jego zachowaniu przestępstwa umorzył sprawę. Do rozpoczęcia procesu wymagano zgłoszenia się co najmniej dwóch osób urażonych postępowaniem Darskiego.

 

Prokurator złożył zażalenie i we wrześniu 2010 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku zadecydował, że proces powinien się odbyć ponownie. Zgłosiło się kilku posłów PiS, którzy zadeklarowali, że działanie Nergala obraziło ich uczucia religijne, choć nie było ich na koncercie. Była to Jolanta Szczypińska, Zbigniew Kozak, Andrzej Jaworski i Hanna Foltyn-Kubicka.

 

Darski został jednak uniewinniony, ale posłowie PiS i prokurator, nie godząc się z tym wyrokiem, złożyli apelację. Sprawa darcia Biblii i obrażania uczuć religijnych ponownie trafi na wokandę Sądu Okręgowego w Gdyni. Informacje te potwierdza w rozmowie z portalem Fronda.pl były poseł PiS, Zbigniew Kozak, oskarżyciel posiłkowy w procesie Nergala.

 

Sędziowie zwrócili się do Sądu Najwyższego z prośbą o interpretację przepisów dotyczących obrazy uczuć religijnych. Chodzi dokładnie o pojęciu zamiaru. Podobno Nergal nie miał zamiaru obrażać niczyich uczuć religijnych drąc Biblię. Jednak posłowie PiS zamierzają dowieść, że działał z zamiarem ewentualnym. Zatem kluczowa jest interpretacja przepisów dotyczących obrazy uczuć religijnych. Sąd Najwyższy ma zdecydować, czy do naruszenia prawa dochodzi tylko, gdy sprawca działa z zamiarem bezpośrednim, czy również ewentualnym.

 

- Czekamy teraz na opinię Sądu Najwyższego – potwierdza Kozak i dodaje, że cała sprawa dowodzi relatywizmu w polskim prawie. - Jak wiele zależy od widzi-mi-się konkretnego sędziego. Poseł Stanisław Pięta wypowiadał się ostatnio w Sejmie na temat homoseksualistów. Zostało to uznane za przejaw homofobii albo nawet mowy nienawiści. Tymczasem, ktoś, kto drze Pismo Święte, pali je a katolików wyzywa od najgorszych nie posługuje się mową nienawiści. Ewidentnie widać front ścierania się wartości – katolicy mogą być bezkarnie obrażani i nie ma tu mowy nienawiści, tymczasem jeśli obrazi się jakąś mniejszość, nawet nie obrazi, a jedynie o niej wspomni, to jest to przejawem mowy nienawiści – zauważa Kozak.

 

Marta Brzezińska